Czteroodcinkowy serial francuskiej gwiazdy kina autorskiego Bruno Dumonta jest osadzony w klimacie jego filmów, zwłaszcza tych uhonorowanych Grand Prix festiwalu w Cannes: „Ludzkości” i „Flandrii”. W jednej z pierwszych scen tytułowy Mały Quinquin – charyzmatyczny przywódca grupki wiejskich nastoletnich rozrabiaków, z aparatem słuchowym i asymetrycznymi rysami twarzy – niesie przez podwórze, niemiłosiernie rozlewając, miseczkę z kawą. Po czym wypija resztki, opierając się o ścianę stodoły, wpatrzony w sielski krajobraz z kupą obornika na pierwszym planie. Nudę pierwszego dnia wakacji zakłóci helikopter unoszący na linach nad wsią... zabitą krowę. A para detektywów z bożej łaski, równie absurdalna jak zbrodnie, których sprawców przyjdzie im tropić, rozpocznie śledztwo. Jeden z nich nosi nazwisko ulubionego malarza Dumonta, tworzącego w XV w. Flamanda Rogiera van der Weydena.
Podążam za tradycją tego północnego malarstwa, tragikomicznego malarstwa, w którym zawsze obecna śmierć posiada absurdalny, komiczny aspekt. To filozoficzny konglomerat tragedii, dramatu i komedii” – mówił w wywiadzie reżyser. I taki jest „Mały Quinquin”, łączący ważne pytania o stan współczesnej cywilizacji z absurdalnymi sytuacjami i bohaterami jak z komedii slapstickowej. Z tej mieszanki stylów i tonów powstał jeden z najbardziej oryginalnych seriali ostatnich lat, podszyty perwersją, niejednoznaczny i niepokojący; z szalonymi krowami, świniami i ludźmi.
Mały Quinquin, reż. Bruno Dumont, emisja: Ale Kino+, od 3 września, godz. 20.10