Pod mało wybrednym tytułem „W kręgu miłości” skrywa się ciekawy eksperyment, zrealizowany przez belgijskiego reżysera Felixa Van Groeningena („Boso, ale na rowerze”). Formalnie film przypomina wolno snujący się dokument przetykany bluegrassowymi piosenkami, wykonywanymi na scenie przez żyjącą w niekonwencjonalnym związku parę bohaterów. Ich dynamicznie zmieniającą się relację emocjonalną poznajemy w ciągu achronologicznych retrospekcji, krążących wokół wspomnień związanych z chorobą nowotworową ich kilkuletniej córki. Aż trudno uwierzyć, że ten zdystansowany, sprawiający wrażenie improwizacji obraz smutku i bólu życia powstał na podstawie klasycznie skonstruowanej sztuki teatralnej. Mimo pozorów narracyjnego nieuporządkowania „W kręgu miłości” wciąga nostalgiczną atmosferą, chwyta za serce i przynosi satysfakcję. Nagrody zebrane na prestiżowych festiwalach (m.in. Berlin, Tribeca) potwierdzają jego klasę.
W kręgu miłości, reż. Felix Van Groeningen, prod. Belgia, 110 min