Dinozaury w trzech wymiarach
Recenzja filmu: "Park Jurajski", reż. Steven Spielberg
Na jubileusz premiery wielkiego przeboju kinowego przygotowuje się na ogół luksusową edycję filmu na Blu-rayu. Z lepszym dźwiękiem, poprawionym cyfrowo obrazem oraz dziesiątkami dodatków z komentarzami fachowców o tym, jakie to arcydzieło udało się kiedyś nakręcić. Steven Spielberg na 20-lecie „Parku Jurajskiego” poszedł krok dalej. Opracował słynne widowisko w wersji 3D i wprowadził je na całym świecie ponownie do dystrybucji. Można się w tym dopatrywać kolejnego dowodu megalomanii króla Hollywoodu albo chytrej akcji marketingowej, mającej na celu wyciśnięcie dodatkowych milionów ze zgranego do szczętu tytułu. Co nie powinno jednak przesłaniać faktu, że trójwymiarowa wersja przygód grupki naukowców oraz dzieci w parku przyrodniczym, gdzie sklonowano dinozaury, pod względem technicznym jest doskonała.
Film nic nie stracił na swojej atrakcyjności, przeciwnie – nowa jakość efektów cyfrowych i głębia wizualna dodały zachowaniom prehistorycznych bestii wiarygodności. Efekt wbija w fotel. Ale są też słabsze strony. W „Parku Jurajskim”, który swego czasu przyniósł miliard dolarów zysku, najbardziej postarzała się część popularnonaukowa, czyli naiwne zilustrowanie intencji szalonego profesora granego przez Richarda Attenborougha na temat sposobów przeprowadzania eksperymentów z klonowaniem. Nie dlatego, że jest to niezgodne ze współczesnym stanem wiedzy, tylko cała ta sekwencja wydaje się za długa i zbyt oczywista. Niemniej szlachetna formuła kina katastroficznego, zdystansowana narracja, zmysł ironii Spielberga bronią ten film przed zarzutami, że jest filmotecznym zabytkiem. Po dwóch dekadach to wciąż kapitalna i, co ważniejsze, niegłupia rozrywka.
Park Jurajski, reż. Steven Spielberg, prod. USA, 127 min