Jeśli po napisach końcowych pojawia się informacja: „Wszelkie podobieństwa do rzeczywistych wydarzeń są przypadkowe”, to wiadomo, że jest na odwrót. W każdym razie w „Linczu” nie może być mowy o mimowolnych zbieżnościach. Świeża jest jeszcze pamięć samosądu w mazurskim Włodowie, kiedy to zdesperowani chłopi zakatowali 60-letniego mężczyznę, bandziora, który nie dawał spokoju okolicznym wsiom. Jak pamiętamy z ukazujących się wówczas publikacji, w krytycznej sytuacji nie spisała się policja. W filmie jest scena, w której policjant wręcz zachęca do linczu, mówiąc jednemu z mieszkańców wsi: „Co, z dziadkiem nie możecie sobie poradzić?”. Więc sobie poradzili za pomocą szpadli i innych tępych narzędzi, co teraz oglądamy na ekranie w bliskich planach. Dodajmy od razu, że to nie jedyna brutalna scena w filmie przeznaczonym zdecydowanie dla dorosłych i odpornych widzów.
Po samosądzie we Włodowie sprawy sądowe ciągnęły się długo, ostatecznie główni oskarżeni skorzystali z warunkowego aktu łaski prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Doskonały temat na film, a nawet na kilka różnych filmów – można było bowiem poprzestać na rekonstrukcji przebiegu wydarzeń, samych w sobie bardzo dramatycznych, albo też skupić się na kwestii prawa do obrony własnej, a jest jeszcze narzucające się w takich skrajnych sytuacjach pytanie o naturę zła.
Krzysztof Łukaszewicz, jak na debiutanta przystało, próbuje iść wszystkimi tropami naraz, co nie zawsze daje zadowalający efekt. Niecałkiem przekonuje próba psychologicznego pogłębienia sylwetki bandziora, który w wykonaniu Wiesława Komasy jest postacią z Dostojewskiego zagubioną w mazurskim krajobrazie. Nieoczekiwanie w tym mrocznym filmie o krwawych porachunkach między mężczyznami najciekawsze są postaci kobiet, które pierwsze wyczuwają nadciągającą grozę, a po samosądzie desperacko bronią swych mężczyzn oskarżonych o zabójstwo. Izabela Kuna i Agnieszka Podsiadlik doskonale sprawdziły się w trudnych rolach.
Pojawiające się w zapowiedziach porównania „Linczu” do „Długu” Krzysztofa Krauzego są oczywiście przesadzone, ale obyśmy tylko mieli więcej takich debiutów.
Lincz, reż. Krzysztof Łukaszewicz, prod. Polska, 81 min