Co prawda wiele głośnych produkcji rumuńskich do nas nie dociera (jak nagrodzony w Berlinie dramat „Jak chcę gwizdać, to gwiżdżę” Florina Serbana czy doskonale przyjęta w Cannes „Aurora” Cristi Puiu), nie znaczy to wcale, że dobra passa tej kinematografii się skończyła. Dramat kryminalno-rodzinny „Peryferie” trochę powstałą lukę wypełnia. Opowieść o rozpaczliwej próbie zbudowania życia na nowo przez odsiadującą pięcioletni wyrok dziewczynę, wychodzącą na 24-godzinną przepustkę (Ana Ularu), zaskakuje drapieżną obserwacją społeczną. Kobieta ma dość krycia swego byłego kochanka, wykorzystuje chwilę wolności, by zdobyć pieniądze i namówić syna do wspólnej ucieczki za granicę. Jej desperacki plan zaczyna się jednak sypać, bo oprócz oswajania własnych słabości, strachu, musi się także zmierzyć z nielojalnością bliskich i złośliwością losu.
Zgrabnie skonstruowany film George’a Apertiego przypomina klasyczną tragedię, w której mimo niewątpliwie dobrych chęci i moralnej racji bohaterka w końcu wpada w pułapkę bez wyjścia. „Peryferie” są intrygującym portretem nie tylko jej zaciętej, nierównej walki o siebie i dziecko. To także panorama kraju, w którym podłość zderza się z walką o byt, cynizmem i rozpadem więzi rodzinnych. Sukces „Peryferii” byłby zapewne mniejszy, gdyby nie wsparcie Cristiana Mungiu, autora „4 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni”. To on napisał do filmu wstrząsający scenariusz i pomagał na planie debiutującemu reżyserowi. Efekt – Nagroda Specjalna Jury na Warszawskim Festiwalu Filmowym oraz sporo innych wyróżnień.
Peryferie, reż. Bogdan George Aperti, prod. Austria, Rumunia, 85 min