Rozgrywa się w 1920 r., gdy armia bolszewicka atakuje świeżą polską niepodległość. Głównych bohaterów serialu widzowie mogli poznać w nadanym 11 listopada ubiegłego roku odcinku pilotowym. Bronek Jabłoński (Jakub Wesołowski) – oficer armii rosyjskiej, Władek Jarociński (Wojciech Zieliński) – oficer armii pruskiej, oraz Józef Szymański (Tomasz Borkowski) – matematyk ze Lwowa, oficer w austro-węgierskiej ck armii, zaprzyjaźniają się w 1918 r. w niemieckim obozie internowania. Dwa lata później ponownie wyruszają na front, a ich splatające się i rozplatające historie stanowią główną oś akcji.
W serialu Migasa wszystko jest jak trzeba. Szlachta jest patriotyczna i dumna, chłopi ciemni i otumanieni komunistyczną propagandą, polscy żołnierze – dzielni albo chociaż sprytni, obowiązkowo młodzi i przystojni, bolszewicy dowodzeni przez psychopatycznego i wiecznie pijanego Tkaczenkę (Eryk Lubos), jak przystało na barbarzyńców: gwałcą, mordują i niszczą. Dla równowagi jest też dobry – bo ożeniony z Polką? – Rosjanin (Krzysztof Globisz), który opowiada się po stronie polskiej, za co zostaje przez bolszewików zamordowany, oraz bolszewik ideowy (Michał Żurawski).
A w tle – miłość. Serial jest sprawnie zrealizowany, ułani na koniach na pewno zrobią na widzach wrażenie, podobnie jak kręcone w zwolnionym tempie sceny walk, uroda szlachcianek oraz wąsy marszałka Piłsudskiego (w tej roli tym razem Mirosław Baka). Niby więc nie ma na co wybrzydzać, a jednak chciałoby się czegoś bardziej oryginalnego – albo chociaż mniej przewidywalnego.
1920. Wojna i miłość, reż. Maciej Migas, emisja: TVP1, od 2 marca, środy, godz. 20.25