Historia może być tajemnicza, jak dzieje Żydów sefardyjskich, którzy za czasów „złotego wieku", żyli na Półwyspie Iberyjskim, a potem na skutek zawirowań historii rozprzestrzenili się po tak zwanym Południu, od Grecji po Argentynę. Słodko-gorzki smak tej wędrówki oddaje ich muzyka. U nas, na Północy, wciąż mało znana, a tak ekscytująca - jak pokazał sukces zeszłorocznego krakowskiego koncertu amerykańskiej grupy La Mar Enfortuna, która w odważny sposób interpretuje tę muzykę. W tym roku oczarowała nas ponownie podczas poznańskiego festiwalu kultury żydowskiej - Tzadik Poznań Festival.
Joanna Wojdas: Na Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie wykonaliście przedwojenne tango „To ostatnia niedziela". W Polsce każdy zna tę piosenkę na pamięć. Jak na nią wpadliście?
Oren Bloedow: W pewien sposób to jedna z tych piosenek, która sama cię odnajduje, gdziekolwiek byś nie był. Szczególnie, jeżeli masz ponurą naturę i uwielbiasz Billie Holiday, Edgara Allana Poe, Goyę i Roberta Johnsona... tak jak my.
To był miły ukłon w stronę polskiej publiczności, bo zajmujecie się przecież muzyką Żydów Południa, czy może wasze zainteresowania są szersze, albo przesunęły się także na kulturę aszkenazyjską?
Oren Bloedow: Chciałbym zaproponować taką teorię: tango argentyńskie pochodzi z kolonii hiszpańskich, kolonie stanowiły wielką część sefardyjskiej diaspory, nawróceni na katolicyzm Żydzi przypłynęli do Ameryki Południowej na pokładach pierwszych statków i tworzyli znaczną część tamtejszej kultury; ponadto hiszpańscy osadnicy, niezależnie czy byli Żydami czy nie, zabierali wszędzie, dokąd się udawali, swą wielowiekową, iberyjską kulturę opartą na idei „współistnienia" narodów.