Kultura

Nike 2008 dla Olgi Tokarczuk

Fot. Adam Kozak / AG Fot. Adam Kozak / AG
Nagroda Literacka NIKE przypadła w tym roku Oldze Tokarczuk za powieść „Bieguni”. Wreszcie! – trzeba by zakrzyknąć. Już trzykrotnie bowiem publiczność przyznawała swą nagrodę autorce przy poprzednich nominacjach (za „Prawiek”, „Dom dzienny, dom nocny”; oraz „Grę na wielu bębenkach”), ale dopiero teraz jej werdykt poszedł w parze ze zdaniem wysokiego jury.

Olga Tokarczuk to w pokoleniu dziś już czterdziestoletnich pisarzy jedno z najgłośniejszych nazwisk. Uznana w połowie lat 90. za nadzieję polskiej prozy, autorka, która swym talentem przełamała kryzys fabuły w polskiej powieści, szturmem zdobyła sympatię rzeszy czytelników zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Ale jej twórcze życie nie było usłane różami. Rękopis debiutanckiej powieści „Podróż ludzi Księgi” został odrzucony przez profesjonalne wydawnictwa i pisarka, by książka w ogóle się ukazała, musiała ją współfinansować. Także późniejsze powieści, „Prawiek i inne czasy”, „Dom dzienny, dom nocny”, oraz zbiory opowiadań, „Szafa”, „Gra na wielu bębenkach” – choć przychylnie przyjmowane przez czytelników, spotykały się ze zróżnicowaną reakcją krytyki. Były pochwały, ale i nie szczędzono pisarce mało wyrafinowanych złośliwości za – jak twierdzili malkontenci – uprawianie prozy nadmiernie uproszczonej, staroświeckiej, oferującej zredukowany obraz świata.

Obecnemu rozstrzygnięciu NIKE pikanterii dodaje fakt, że jeden z jurorów nagradzających dziś „Biegunów”, posunął się niegdyś w publicznej wypowiedzi do nazwania Olgi Tokarczuk „Jennifer Lopez polskiej literatury”.

Istotą pisarstwa autorki „Prawieku” jest zmienność i ewolucja. Tokarczuk nie powiela własnych pomysłów, nawet jeśli przynoszą jej sukces, tylko wciąż szuka nowych form wyrazu artystycznego. Po bestsellerowym „Prawieku”, swoistej sadze rodzinnej, utrzymanej w magicznej atmosferze polskiej prowincji, sięgnęła w następnej książce – „Domu dziennym, domu nocnym” - po ambitną formułę powieści filozoficzno-metafizycznej, ryzykując wiele. Ale i tym razem wygrała – zarówno artystycznie, jak i rynkowo.

W najnowszej powieści Tokarczuk zaskakuje wyborem formy, opartej na poetyce fragmentu, jak i wyborem tematu, który przenosi aktualne dysputy filozoficzne, socjologiczne i moralne w przestrzeń czystej, fabularnie gęstej literatury.

„Bieguni” są powieścią dość nowocześnie napisaną, a zatem wymagającą wobec czytelnika. Przede wszystkim budzi respekt zamierzenie ideowe książki. Tokarczuk bowiem postanowiła odnaleźć naczelną metaforę, która by w trafny sposób oddawała kształt naszego świata i życia tu i teraz. Tą metaforą w „Biegunach” jest podróż, przemieszczanie się, brak zakorzeniania w osiadłym życiu, wreszcie pośpiech, który cechuje nasze liczne zajęcia. Tytułowi „Bieguni” to wciąż podobno istniejąca sekta religijna, która wyodrębniła się niegdyś z prawosławia jako jedna z licznych herezji. Według jej wierzeń człowiek, dopóki tylko pozostaje w ruchu, nie może zostać usidlony przez zło, nie może paść ofiarą Szatana. W książce Tokarczuk ów ruch, rozpisany na kilka bardzo odmiennych wątków fabularnych, przetykanych ponadto fragmentami o charakterze autobiograficznym oraz fragmentami eseistycznymi, zostaje uznany za wartość. Ruch jest istotą naszej formy cywilizacyjnej, zdaje się twierdzić pisarka, więc też nie trzeba się takiego życia wstydzić czy mieć wyrzutów sumienia.

Ale Tokarczuk nie byłaby sobą, gdyby nie ukazała w swej książce także negatywnych aspektów życia współczesnego homo viator – człowieka w ciągłym, niecierpliwym ruchu, pośród dynamicznych zmian. A więc: zagrożenia egzystencjalną jałowością, ucieczką od odpowiedzialności za siebie i innych, jakie przynosi ciągłe – rozumiane zarówno przenośnie, jak i wprost - życie na walizkach.

Intrygująca, żywa i zapraszająca do refleksji książka otrzymała w tym roku Nike. To także zwycięstwo literatury.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną