Wido-wszystko
Rynek koncertowy stawia na gigantów. Stadiony pękają, dla debiutantów brakuje miejsca
‚‚Sami to sobie robimy” – teatralnie ubolewali fani Quebonafide, czyli Kuby Grabowskiego, jednego z najpopularniejszych polskich raperów. W 2022 r. artysta zapowiedział, że zakończy karierę, ale najpierw zagra ostatni koncert. Przez ponad dwa lata nie podawał jednak daty. W tym czasie fani tworzyli kolejne teorie z lichych poszlak i wzajemnie się nakręcali, by potem wspólnie przeżywać rozczarowania.
Nagrodę za czujność dostali w listopadzie 2024 r. Na działającym w technologii pay-per-view portalu Playlive przypadkowo pojawiło się wydarzenie twórcy, a wieść rozniosła się po sieci dzięki zrzutom ekranu udostępnianym na facebookowych grupach. Oficjalny komunikat managementu potwierdził nie tylko dzień (14 marca 2025 r.), lecz także podejrzenia, że to nie będzie zwykły występ. Raper powróci na scenę w projekcie łączącym kilka gatunków i integrującym muzykę z filmem. Za niemal 94 zł fani nabyli możliwość obejrzenia transmisji internetowej, a nie bilet na fizyczny koncert.
Można byłoby pomyśleć, że takie podejście Quebonafide to ekstrawagancja związana z odwieszeniem mikrofonu na kołek i chęcią bycia zapamiętanym jako innowator. Już za jego trasę „Psycho Relations” z 2022 r. odpowiadał pod względem reżyserii i scenariusza Grzegorz Jarzyna, a samym koncertom było bliżej do spektakli teatralnych. Trzy lata temu była to ciekawa, ale wciąż fanaberia. Dziś kreatywne podejście to konieczność. Polscy artyści bez trudu wyprzedają stadiony i hale, więc coraz trudniej wyróżnić się skalą przedsięwzięcia w walce o portfel i uwagę słuchacza. Bilety na koncerty największych gwiazd stały się dobrami luksusowymi. To premiuje wido-wszystka, czyli wielodziedzinowe, epickie projekty, w których muzyka jest tylko jednym z elementów większej układanki.