Powrót do szklanych domów
Stefan Żeromski, sumienie narodu. Jego ostrzeżenia dla Polski warto przypominać i dziś
Jak ożywić Żeromskiego? Jest to dobre zadanie na ten rok. Bo to, że był „sumieniem narodu”, kojarzy się z lekturami szkolnymi, siłaczką, żeromszczyzną, szklanymi domami i zdaniem: „ogary poszły w las” – to za mało. Przecież „Przedwiośnie” pozostaje jedną z najważniejszych polskich powieści i nawet po 1989 r. wszyscy czekali na nowe „Przedwiośnie”. Tyle że się nie doczekali.
Dla Żeromskiego kształt nowego państwa polskiego był sprawą najważniejszą. Sam znał biedę z dzieciństwa naznaczonego gruźlicą, swoje lata szkolne i rusyfikację opisał potem w „Syzyfowych pracach”. Nie skończył szkoły weterynaryjnej i nie zrobił matury. Zarabiał jako guwerner bogatych dzieci, a jego sytuacja poprawiła się dopiero po publikacji „Popiołów”, wielkiej panoramy historycznej o czasach napoleońskich. Wcześniej byli jeszcze głośni „Ludzie bezdomni”, powieść, która wywołała burzę i stworzyła postać emblematyczną – Tomasza Judyma, lekarza biedoty, który zrezygnował ze szczęścia osobistego, by całkowicie się poświęcić walce z biedą i wyzyskiem.
Kluczową postacią dla rozwoju poglądów Żeromskiego był Edward Abramowski, filozof i socjalista, zwolennik idei oddolnej samoorganizacji społeczeństwa i koncepcji „republiki kooperatywnej”. To był czas rozkwitu związków zawodowych i właśnie w tym ruchu pokładał nadzieje Żeromski, w jego „Walce z szatanem” pojawiły się idee kooperatyzmu i syndykalizmu. Żeromskiemu chodziło o to, aby społeczeństwo organizowało się samo. Współpracował z kooperatystami, wymyślił znaną nam do dziś nazwę „Społem”. Uważał, że rozwiązaniem jest solidarne działanie przeciwko wielkiemu kapitałowi.
Nie tylko tworzył literaturę emocjonalnie zaangażowaną – „Ludzi bezdomnych” Stanisław Brzozowski nazwał wręcz książką czynem – ale też angażował się w działalność społeczną.