Kultura

Rejony urojone

Wojciech Jerzy Has, człowiek od chaosu. W czasach fake newsów jest aktualny jak nigdy

Wojciech Jerzy Has Wojciech Jerzy Has Filmoteka Narodowa Instytut Audiowizualny
Wojciech Jerzy Has, nasz wielki barokowy ekspresjonista kina, pesymistyczny i osobny, tylko zyskuje w dobie postprawdy i chaosu informacyjnego.

Nie tylko krytycy filmowi wciąż się zastanawiają, kto był najwybitniejszym polskim reżyserem okresu powojennego. Nazwisko Wojciecha Hasa nie jest pierwszym wyborem. Częściej przychodzą do głowy Andrzej Wajda, Jerzy Kawalerowicz, Krzysztof Kieślowski, nie mówiąc o Romanie Polańskim. Jeśli jednak przyjrzymy się rozmaitym ankietom i plebiscytom ogłaszanym z okazji rocznic czy jubileuszy, niemal zawsze w pierwszej piątce widnieją dwa tytuły: „Sanatorium pod Klepsydrą” i „Rękopis znaleziony w Saragossie”. To wiele mówi o gustach filmowych Polaków oraz pozycji Hasa, którą sobie wypracował w trakcie ponad czterech dekad swojej artystycznej działalności.

Urodzony 100 lat temu w Krakowie Has (zmarł w 2000 r.) był z wykształcenia malarzem. W czasie okupacji studiował w Kunstgewerbeschule, potem w krakowskiej ASP. Zarabiał na życie ilustrowaniem książek, reżyserii uczył się na dwuletnich Kursach Przygotowania Filmowego na Józefitów, też w Krakowie. Zaczynał od animacji i dokumentu. Stosunkowo szybko zyskał renomę w wąskim kręgu kinofilów. Wielbił go Luis Buńuel – za poczucie absurdu, szczelne zamknięcie we własnym obsesyjnym świecie, fatalizm. Ale międzynarodowy rozgłos zyskał dopiero dzięki nagrodzie w Cannes za „Sanatorium”. Pomogło też dwóch wpływowych protektorów za oceanem: Martin Scorsese i Francis Ford Coppola, którzy obejrzawszy „Rękopis”, zakochali się w jego surrealistycznej wyobraźni. To oni doprowadzili do rozpowszechniania w Stanach Zjednoczonych pełnej reżyserskiej wersji ekranizacji powieści hrabiego Jana Potockiego (dłuższej o godzinę w stosunku do ocenzurowanej wersji dla zagranicy). Im również zawdzięczamy historycznie pierwszą rekonstrukcję cyfrową tego arcydzieła.

Aż trudno sobie wyobrazić, co by się o Hasie mówiło i jakiej rangi byłby twórcą, gdyby zdołał zrealizować filmy zapowiadające się jako jego najambitniejsze dokonania: „Wesele”, którego główną postacią miał być nieuleczalnie chory Wyspiański, i przede wszystkim „Osła grającego na lirze”, filozoficzno-egzystencjalne opus magnum reżysera, mające się składać z rozmów między Arystotelesem, Pascalem, Mao, Freudem, carycą Katarzyną, archaniołem Gabrielem i innymi poruszycielami dziejów.

Polityka 1.2025 (3496) z dnia 29.12.2024; Kultura; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Rejony urojone"
Reklama