Kultura

Remigiusz „Jarno” Mróz. Dlaczego poczytny pisarz udaje debiutanta?

Remigiusz Mróz czy Jakub Jarno? Remigiusz Mróz czy Jakub Jarno? Olga Majrowska / mat. pr.
Trudno nie odnieść wrażenia, że akcja z książką „Światłoczułość” Jarno/Mroza to jeden wielki żart. Czy z czytelników – to już odpowiedź, jakiej muszą udzielić osoby czytające.

W czasach minionych skromne prezenty przynosił Dziadek Mróz. Dziś zamiast niego jest Remigiusz Mróz, który robi psikusy. Niezwykle poczytny autor pulpowy kryminałów i thrillerów najwyraźniej się nudzi, toteż co jakiś czas postanawia wejść w nową rolę. Kiedyś przebrał się za pisarza z Wysp Owczych, żeby napisać kryminał w zimnym i mrocznym stylu skandynawskim (zanim rzecz wyszła na jaw, wyszły trzy tomy), a teraz odział się w skórę debiutanta w szacownym wydawnictwie zajmującym się prawdziwą literaturą. „Światłoczułość” niejakiego Jakuba Jarno przeszła w zasadzie niezauważona, aż dzięki śledztwu internautów i Onetu odkryto, kim jest tajemniczy autor. Jaki był cel tej zabawy?

Czytaj też: Joanna Kuciel-Frydryszak dla „Polityki”. Młode czytelniczki świetnie odbierają „Chłopki”

Metki i etykietki

Pisanie pod pseudonimem to nic nowego, ale zwykle odbywa się w drugą stronę – uznany przez krytykę (ale uznaniem się nie najesz, o czym w „Polityce” napisały Justyna Sobolewska i Aleksandra Żelazińska) literat postanawia dorobić sobie na boku, pisząc modny erotyczny romans czy kryminał (niczym Joe Alex w czasach PRL). Czasem czytając powieść obyczajową (tzw. kobiecą), można odnieść wrażenie, że rzecz napisał mężczyzna – to właśnie takie przypadki. Czasem trafia się zlecenie, posada ghostwritera i inne wstydliwe fuchy. Czasem pseudonim służy oddzieleniu różnych person – tak Wit Szostak oddziela swoją działalność prozatorską od naukowej.

Jakie motywacje mógł mieć Mróz? Po mistyfikacji z autorem z Wysp Owczych wskazywał np. na pozytywne recenzje ludzi, którym się nie podobały jego „polskie” kryminały. Sukces finansowy to jedno, druga rzecz to łatki, jakie się ciągną za człowiekiem. W rozmowie z filozofem Tomaszem Stawiszyńskim wspominał felietonową nagonkę, jaką sprokurowali koledzy piszący prozę gatunkową.

Mróz irytuje swoją masową produkcją; zanim wymyślisz, o czym ma być powieść, on w tym czasie wyda trzy. Był podejrzewany o stworzenie fabryczki pełnej ghostwriterów, ale jego sekret leży w czymś innym – po prostu udało mu się zidentyfikować, co jest ważne dla czytelniczki i czytelnika, a całą resztę – ignorować. Wyraziste postacie, realizujące niespełnione fantazje przeciętnego człowieka, rytmiczna narracja i wciągająca fabuła. Odpuszcza za to research, bo detale są najwyraźniej zbędne. Pisał o tym na swoim blogu felietonista „Polityki” Wojciech Orliński.

Czytaj też: 11 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”

Czułe słówka

Pseudonim mógłby służyć zatem świeżemu otwarciu. Przeczytajcie tę powieść bez uprzedzeń, bez wyobrażania sobie, kim jest autor. Zwłaszcza wszyscy, którzy odmawiali Mrozowi bycia prawdziwym pisarzem; to zresztą wielkie pytanie, które co chwila zadają sobie osoby piszące. Kiedy się można nazwać pisarzem, kiedy wypada dodać „autorka” do nazwiska w mediach społecznościowych? Czy liczy się literatura, czy główne źródło dochodu?

Może ten eksperyment to sprzeciw wobec współczesności, gdy książka jest tylko dodatkiem do osoby piszącej: swoją powieść wydała właśnie celebrytka Julia Żugaj (dzięki czemu literaturą zajmuje się Pudelek), półki w Empiku zajmują barwne dziwolągi z TikToka, ale i od literatów i literatek świat domaga się świecenia gębą w social mediach, pozowania i bywania. Jedni to lubią, dla innych to męka. Można więc odnaleźć się w notce na stronie wydawcy (i skrzydełku okładki), która tak mówi o autorze „Światłoczułości”: „Jakub Jarno mieszka z rodziną na wsi. Nie chce mówić o sobie więcej, uważa bowiem, że książki będą przemawiać za niego. Jeszcze przed debiutem postanowił, że nie udzieli żadnego wywiadu i nie będzie zabierał głosu publicznie. Jest przekonany, że to nie pisarz jest ważny, ale jego opowieść. I że jedynie kryjąc się w słowach, można sprawić, by te ożyły w umysłach innych”.

Czułe słówka, podobne do tych, z których utkana jest sama powieść, kronika wzruszeń i poruszeń z czasów wojny. Odłożę na razie na bok spory o szczerość samej książki, czy jest to tylko wyobrażenie sprawnego rzemieślnika, jak powinna wyglądać prawdziwa literatura, jej pastisz, czy rzecz wydobyta z bebechów, to zadanie dla krytyki. Z całą pewnością tej szczerości nie ma w akcji marketingowej książki.

Czytaj też: Katarzyna Groniec, piosenkarka, która została pisarką

Niedebiut

Wszystko wskazuje bowiem, że była to z góry ukartowana akcja; że ujawnienie autora było elementem planu. Scenariusz był gotowy – o kryminałach Roberta Galbraitha zrobiło się głośno dopiero, gdy okazało się, że męskiej persony używa autorka popularnej serii książek dla dzieci J.K. Rowling. Wcześniej historyjka o Cormoranie Strike’u przepadła w szumie, z którego wydobyło ją znane nazwisko autorki.

Tak samo cicho było o Jakubie Jarno, wydawnictwo nie inwestowało w promocję, chociaż z miejsca wyprodukowało audiobooka ze znanymi nazwiskami. Mało który debiutant może na to liczyć, tłuste zaliczki przychodzą razem z rozpoznawalnością. Sama literatura nic w realizmie kapitalistycznym nie znaczy. Liczą się za to „współprace recenzenckie” z influencerami. Jeden z nich zachwycił się książką Jarno, w komentarzach dowcipkując z Remigiuszem Mrozem, mimo natłoku pracy wciąż znajdującym czas na aktywność w mediach społecznościowych. Kto nie ma prezentu pod choinkę, jeszcze zdąży.

Trudno nie odnieść wrażenia, że to jeden wielki żart. Może z literatury, może z literackiego rynku, może z krytyków? Czy z czytelników – to już odpowiedź, jakiej muszą udzielić osoby czytające. Może odnajdą się w czułych słówkach Jarno/Mroza, bo może po prostu kolejny raz odkrył, czego chcą ludzie – i dostarczył tego tak, jak najlepiej potrafił.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Kasowy horror, czyli kulisy kontroli u filmowców. „Polityka” ujawnia skalę nadużyć

Wyniki kontroli w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, do których dotarliśmy, oraz kulisy ostatnich wydarzeń w PISF układają się w dramat o filmowym rozmachu.

Violetta Krasnowska
12.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną