Czas inceli
Światowi mizogini idą po władzę? „Wojna z kobietami wchodzi w nową fazę”
MICHAŁ R. WIŚNIEWSKI: – Czy po wyborach w USA kobiety obudziły się w innym świecie?
LAURA BATES: – Myślę, że dotyczy to ludzi na całym świecie. Chodzi o precedens kulturowy: zbiorową normalizację i legitymizację mizoginii. Istniała przed wyborami, ale wyniki amerykańskich wyborów dały jej sygnał do jawności, wyjścia z cienia. Widzimy to wyraźnie w manosferze, czyli na forach dla mężczyzn nienawidzących kobiet. Świętują wybór Trumpa, czują się bezkarni. To efekt domina.
Czyli to wojna z kobietami?
Wojna z kobietami toczy się od bardzo dawna. Wybory ją zintensyfikowały, dla wielu kobiet to była kwestia życia lub śmierci – umierają choćby z powodu zakazu aborcji. Oddanie głosu na Trumpa to wysłanie komunikatu, że kogoś to nie obchodzi. Nie bez znaczenia jest też fakt, że jego przeciwniczką była kobieta, w dodatku o innym kolorze skóry. Trump trzykrotnie kandydował w wyborach i jedyny raz przegrał z białym mężczyzną. Ale myślę, że to część szerszego, globalnego trendu, eskalacji prześladowań na całym świecie. Kobiety w Afganistanie mają całkowity zakaz wstępu do przestrzeni publicznej, do edukacji. Kobiety w Sudanie i innych strefach konfliktu doświadczają gwałtów, używanych jako broń na wojnie. Kobiety w Iranie są zabijane przez władze za to, że ośmieliły się protestować. To przerażający obraz.
Czy ta polityczna mizoginia jest narzędziem, czy celem samym w sobie?
Zarówno jednym, jak i drugim. To skuteczne narzędzie dla polityków, wybierają je bardzo świadomie. W czasie pierwszej kampanii wyborczej Trumpa Steve Bannon aktywnie zabiegał o głosy inceli. Politycy sięgający po te internetowe ideologie mogą liczyć na głosy. I myślę też, że jest to cel końcowy. Są grupy ludzi, dla których idealny świat to taki, w którym mężczyźni mają kontrolę i podejmują decyzje, a kobiety siedzą w domu i wychowują dzieci.