Kona ikona
Awantura o MSN: ikona czy bubel? Z architekturą jak ze zdrowiem, każdy zna się najlepiej
Przypadek Muzeum Sztuki Nowoczesnej pokazał, że na projektowaniu budynków, jak na zdrowiu, w naszym kraju znają się wszyscy. I nie mówimy tu o środowiskowej dyspucie, ale o sporze, który rozgrzał wszystkie media i portale społecznościowe, polityków, celebrytów oraz rzesze obywateli. I bynajmniej nie starły się ze sobą dwie przeciwstawne opcje, ale pojawiło kilka stronnictw z entuzjazmem przekonujących do swych racji.
Formacja pierwsza to entuzjaści zapewniający, że wszystko jest super. Co ciekawe, należą do niej niemal wszyscy wypowiadający się w temacie architekci i ludzie związani z branżą, jak krytycy czy wykładowcy akademiccy. I nawet jeśli brakuje entuzjazmu, to na pewno pozostaje aprobata i zrozumienie. Tomasz Malkowski, współautor (z Robertem Koniecznym) dwóch przewodników po architekturze Polski i Europy, pisał: „To budynek doskonały w swej prostocie (…) Jego czystość geometrii i perfekcja detalu są na takim poziomie, że czuję respekt dla tego gmachu i podziw dla jego twórców”. Entuzjastom nowy budynek nie tyle się podoba, ile są w stanie docenić jego różne walory projektowe: podziały, światło, zastosowane materiały, wzajemne relacje poszczególnych części składowych, ale też konteksty urbanistyczne.
Po przeciwnej stronie okopali się malkontenci zapewniający, że nic nie jest super. Wykazują się przy tym wyjątkową terminologiczną wyobraźnią, by podkreślić swój dystans wobec gmachu, porównując go do pudełka zapałek lub pudełka na buty, pracowniczego kontenera, magazynowej hali, a nawet sięgając po brzydkie zwroty frazeologiczne w rodzaju „postawić kloca”. Ci estetyczni sceptycy szybko otrzymali wsparcie polityczne. Na prawicy bowiem uznano, że owo niezadowolenie najłatwiej obrócić przeciw prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu i całej PO.