Kultura

Jak mówić dzieciom o śmierci? Polecamy książki, które mogą pomóc oswoić lęk

. . mat. pr.
Jak opowiadać dzieciom o odchodzeniu bliskich? Lęku przed śmiercią czy wizjach tego, co dzieje się z nami później? Kilka lektur całkiem nieźle radzi sobie z odpowiedziami na to ważne pytanie.

Jednym z najsilniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa spędzonego na wsi były pogrzeby, które zapamiętałem niemal jako „eventy” (proszę mi wybaczyć to niestosowne słowo). Były to momenty trochę straszne, a zarazem niezwykle ekscytujące i tajemnicze. Szczególnie obyczaj podchodzenia do otwartej trumny i dotykania dłoni zmarłego, co niejednego współczesnego rodzica mogłoby przyprawić o zawał serca, a przynajmniej o drżenie. Niemniej ja i moi rówieśnicy braliśmy udział w tych wydarzeniach na równych prawach z dorosłymi, bo przecież z bliskim każdy może pożegnać się niezależnie od wieku. Ze wszystkich stopni oswajania śmierci był to poziom najwyższy. Ale nie jedyny, bo przecież obok nas ciągle umierało lub było zabijane jakieś zwierzę – zarówno w postaci przygniecionego przez krowę kota, jak i koguta na niedzielny rosół. Piszę o tym wszystkim w przekonaniu, że ten sposób oswajania ze śmiercią jest dla większości współczesnych dzieci (w tym dla mojej córki) już niedostępny. W zamian zostaje rozmowa i literatura. A w tej ostatniej znajdziemy całkiem sporo dobrych pozycji.

Czytaj też: Książki dla najmłodszych na dłuższe wieczory. I jeden z lepszych komiksów roku

Fot. mat. pr.mat. pr.Fot. mat. pr.

„Jestem życie”, „Jestem śmierć”, tekst Elisabeth Helland Larsen, ilustracje Marine Schneider; wyd. Krótkie Gatki, przeł. Katarzyna Tunkiel

Zacznijmy od dylogii „Jestem Życie” i „Jestem Śmierć”. W bardzo wzruszający, prosty, a jednocześnie poetycki sposób (również dzięki subtelnym ilustracjom) opowiada ona o ludzkim losie. Każda z tych dwóch książek jest osobną historią, ale pełni swojej mocy nabierają dopiero, gdy czytamy je razem. Podstawowe założenie, jakie przyświeca autorkom, jest takie, by nie przedstawiać śmierci w opozycji do życia, ale jako dwie siły, które nie mogą bez siebie istnieć. Wydaje się, że właśnie przy takim założeniu łatwiej sobie ze śmiercią poradzić. „Życie i ja razem mieszkamy w każdym stworzeniu” – zwraca się do nas Śmierć w jednej z książek. I choć nam, dorosłym, może wydawać się to oczywiste, to dzieciom niekoniecznie.

.mat. pr..

„Teraz i na zawsze”, tekst Chiara Lorenzoni, ilustracje Marco Soma; wyd. Tako, przeł. Ewa Nicewicz

Jeśli wspomniana wyżej opowieść może nam się wydawać zbyt metafizyczna i abstrakcyjna, możemy przejść do historii bardziej jednostkowej. „Teraz i na zawsze” przedstawia rodzinę lisów, w której umiera mama. Ojciec zostaje sam z małym synem i obaj starają się – każdy na swój sposób – odnaleźć w nowej sytuacji. To, co w książce wydaje się szczególnie dobrze ukazane, to pustka w domu i brak, który pojawia się po śmierci mamy, a także trudne emocje dziecka. Przede wszystkim wściekłość i smutek, który ojciec stara się jakoś ukierunkować, a potem pomóc synowi przeżyć stratę, towarzysząc mu w każdej trudnej sytuacji.

Czytaj też: Nieszkolne, a nawet antyszkolne lektury na jesień. Rodzice też będą zachwyceni

.mat. pr..

„Dom na kurzych łapach”, Sophie Anderson; wyd. Świetlik, przeł. Przemysław Hejmej

Z kolei dobrą lekturą dla nieco starszych czytelników (powiedzmy 8+) będzie „Dom na kurzych łapach” Sophie Anderson, która w pewien sposób łączy świat mityczny ze współczesnym. To interpretacja legendy o babie jadze i jej wędrownym domu. U Anderson „jagowie” to ludzie obdarzeni mocą, a ich rolą jest przeprowadzanie ludzi na tamten świat. Skojarzenie z „Dziadami” jest jak najbardziej na miejscu, bo i tutaj duszom trzeba pomóc, zrozumieć i współczuć. Ale główna bohaterka, 12-letnia Marinka, mieszkająca z babcią (również jagą), chce wieść życie zwykłego człowieka, a nie funkcjonować nieustannie na granicy świata żywych i umarłych. To piękna historia o empatii, ale także próbie wyrwania się ze z góry narzuconych schematów, co w przypadku młodych czytelniczek i czytelników będzie na pewno ciekawe.

.mat. pr..

„Atlas Zaświatów”, tekst Emily Hawkins, ilustracje Manaswii; wyd. Kropka, przeł. Aleksandra Szkudłapska

Na koniec warto przekroczyć granicę już w pełni na drugą stronę. „Atlas Zaświatów” bardzo dobrze się do tego celu nadaje. Pokazuje bowiem, jak ludzie – w zależności od kultur – wyobrażali sobie wieczność. Dzięki pełnym detali, wspaniałym ilustracjom poznamy nie tylko te najbardziej powszechne wierzenia. Obok wyobrażenia chrześcijańskiego, antycznego czy hinduskiego dowiemy się, jak życie po śmierci wyobrażali sobie sobie ludzie z plemienia Dakota, Zulusi czy mieszkańcy Hawajów. Każda z tych wizji zaświatów to próba oswojenia się ze stratą, która będzie miała sens – co by nie powiedzieć, możliwość wieczności daje większe pocieszenie niż jej brak. Warto jednak zauważyć, że w wielu z nich śmierć oznacza także połączenie w jedność ze światem natury i przyrody, do którego człowiek należy. A odseparowanie się od niego to w całej historii ludzkości bardzo krótki wątek. Może warto sobie przy okazji o tym przypomnieć.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Andrzej Duda: ostatni etap w służbie twardej opcji PiS. Widzi siebie jako następcę królów

O co właściwie chodzi prezydentowi Andrzejowi Dudzie, co chce osiągnąć takimi wystąpieniami jak ostatnie sejmowe orędzie? Czy naprawdę sądzi, że po zakończeniu swojej drugiej kadencji pozostanie ważnym politycznym graczem?

Jakub Majmurek
23.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną