Głośniej od bomb
Pablopavo o Polsce po PiS i wojnie Putina: Przez lata byłem rusofilem. Ale już nie jestem
JULIUSZ ĆWIELUCH: – W redakcji powiedziałem, że idę na wywiad z najmniej znanym z najlepszych polskich artystów.
PABLOPAVO: – To właściwie komplement.
Taki przewrotny. „Lakuna” to wspaniała płyta, ale w radiach nie grają was za wiele.
Za to my gramy. W samej Warszawie zagramy teraz kilka koncertów, co reklamujemy jako tournée warszawskie.
Teraz pan jest przewrotny. Jak cała wasza płyta, radosna muzycznie i smutna tekstowo.
Koledzy z zespołu Ludziki już dawno temu powiedzieli mi, że bardzo lubią te moje teksty, ale piosenkom to one nie pomagają. Skoro gramy razem tak długo, też traktuję to jako swego rodzaju komplement z ich strony. Zresztą nie mam innego wyjścia, bo ja już inny nie będę. Sława mi nie grozi. Do reklam mnie nie zapraszają. Zresztą, jakby zaprosili, tobym odmówił, bo ja wierzę w takie zasady, że wystąpić w reklamie to nie honor.
Nie dla honoru się tam występuje, tylko dla pieniędzy. Zresztą literaci nie mają wzięcia w reklamach. Zdaje się jeden reklamował bank. I tyle.
Banku bym nie mógł reklamować, bo z mojej perspektywy banki nabijają ludzi w butelkę. I tyle. Co do butelek, to mógłbym reklamować pewną markę piwa, bo ją lubię i polecam. Ale z drugiej strony rozpijać młodzież to też nie honor. A z literatami najchętniej spotykałbym się na rozmowach o literaturze. Ja bym się nawet chętnie o coś pokłócił. Przy ostatniej jakiejś dyskusji literackiej ktoś napisał: słuchajcie, to jest wspaniałe, nareszcie ktoś się kłóci o literaturę. Dzisiaj nie ma za wiele kłótni, bo trochę to nie ma znaczenia. Literatura stała się niszą obrabianą co najwyżej przez bookstagramerki.
Zabrzmiało lekceważąco.
Bez urazy.