Kultura

Joker wraca do kin. Z Lady Gagą. Znów wpadniemy w pułapkę współczucia dla Złego

Kadr z filmu „Joker. Folie à deux” Kadr z filmu „Joker. Folie à deux” mat. pr.
„Joker. Folie à deux” to autoironiczna i autotematyczna opowieść o fascynacji złem i przemocą. A przy tym – w dużej części – musical. Z Lady Gagą w jednej z głównych ról.

Złoty Lew na festiwalu w Wenecji, Oscar za pierwszoplanową rolę dla Joaquina Phoenixa, ponad setka (!) innych nagród, wreszcie miliard dolarów zarobionych w kinach: „Joker” Todda Phillipsa udowodnił, że kino czerpiące inspirację z komiksów może być nie tylko widowiskowe, lecz również stanowić głos w poważnej dyskusji na temat społeczeństwa i mediów, a nawet prowadzić swoisty dialog z klasyką kina – w tamtym przypadku z filmami Martina Scorsesego. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, i choć początkowo reżyser zarzekał się, że to jednorazowy projekt, wrócił jednak do swojej wizji Gotham City.

Akcja filmu „Joker: Folie à deux” zaczyna się dwa lata po wydarzeniach z oryginału. Arthur Fleck w więzieniu Arkham czeka na proces za zabicie pięciu osób, w tym gospodarza popularnego telewizyjnego talk show, zastrzelonego podczas transmisji programu. Strażnicy go poniżają, współwięźniowie – podobnie jak wielu mieszkańców miasta – widzą w nim jednak ofiarę bezlitosnego systemu, który doprowadził Arthura do ostateczności.

Jego obrończyni próbuje przekonać sąd, że za zbrodnie odpowiada nie Fleck, a Joker, czyli ta część osobowości, która w tamtym czasie przejęła kontrolę. Sam Arthur wydaje się obojętny. Porzucił, jak się zdaje, personę Jokera, jest jeszcze bardziej zamknięty w sobie, stłamszony, złamany. Zaczyna się zmieniać, gdy poznaje zafascynowaną nim więźniarkę Lee Quinzel (Lady Gaga). Ona marzyła, by go poznać, on pod jej wpływem zaczyna fantazjować o innym życiu i wolności, na której znów mógłby być sobą, w czerwonym garniturze, z makijażem klauna na twarzy.

Czytaj też: „Joker” to film groźny, inspiruje do przemocy? Trwa dyskusja

Joker: łotr realistyczny

Wystylizowany na kino z lat 70. „Joker” wyróżniał się, szczególnie na tle innych komiksowych produkcji, ponurym realizmem. Z oryginału brał tylko to, co niezbędne, całkowicie odcinając się od superbohaterskiego nurtu rozrywki. Dlatego informacje, że „Folie à deux” będzie musicalem, mogły się wydawać zaskakujące. A jednak sequel z powrotem zabiera widzów do skorumpowanego, pełnego przemocy i nienawiści Gotham City. Barwne, pełne energii sekwencje, w których Joker i Lee śpiewają musicalowe szlagiery (wśród nich „That’s Entertainment!” z filmu „Wszyscy na scenę”, „If My Friends Could See Me Now” ze „Słodkiej Charity” i „Bewitched Bothered and Bewildered” z „Kumpla Joeya”), są wyłącznie projekcją nieokiełznanej fantazji Arthura. Dobór piosenek i ich teksty mają przy tym niebagatelne znaczenie jako komentarz do tego, co dzieje się na ekranie, i tego, co dzieje się w głowie bohatera.

Todd Phillips wzbraniał się przed nazywaniem nowego „Jokera” musicalem, a jego film łączy różne gatunki. Zaczyna się, dość nieoczekiwanie, animowaną parodią klasycznych warnerowskich kreskówek z cyklu „Zwariowane melodie” (kilkuminutowy film wyreżyserował wybitny francuski animator Sylvain Chomet, czterokrotnie nominowany do Oscara), później zaś miksuje dramat więzienny i sądowy z thrillerem psychologicznym i mrocznym romansem.

Najmniej Phillips ponownie zapożyczył z obrazkowego oryginału. Kilka nazwisk (pojawia się m.in. Harvey Dent, łotr znany w komiksach jako Two Face, choć tu jeszcze jako prokurator) i ogólną wizję Gotham City jako upadłego miasta. Nawet Lee Quinzel nie jest tu psycholożką, która zmienia osobowość pod wpływem Jokera – w wersji Lady Gagi niewiele ma wspólnego choćby z tą, którą oglądaliśmy w filmach „Legion samobójców” oraz „Ptaki nocy”, gdzie grała ją brawurowo Margot Robbie.

Tacy jak my

Jednak „Folie à deux” to przede wszystkim autoironiczna i autotematyczna opowieść o fascynacji złem i przemocą. Już w pierwszej części Arthur Fleck stał się symbolem buntu wykluczonych przeciwko elitom, w drugiej pamięć o jego zbrodniach wciąż jest żywa, zresztą bohaterowie kilka razy wspominają poświęcony „Jokerowi” film telewizyjny. „Widziałam go chyba ze dwadzieścia razy”, mówi Arthurowi wpatrzona w niego Lee i przez chwilę możemy w niej zobaczyć samych siebie, chłonących kolejne produkcje o seryjnych mordercach oraz truecrime’owe podkasty.

Romans obojga bohaterów nie jest zbudowany na szaleństwie, a raczej podszyty rozpaczą, poczuciem wyobcowania, potrzebą bliskości. Phillips znów prowokuje, po raz kolejny wpuszcza widzów w pułapkę współczucia dla diabła (za co zresztą krytykowano go już po premierze pierwszej części). Joker w mistrzowskiej kreacji Phoenixa nie jest – jak w komiksach o Batmanie – złem wcielonym, lecz bez wątpienia jest postacią odpychającą, szaloną, okrutną. A jednak chwilami nie sposób myśleć o nim jako o ofierze systemu. I być może ta świadomość jest w przypadku filmu Phillipsa bardziej niepokojąca niż ponura wizja Gotham i obrazy zbrodni popełnianych przez samego Jokera.

Joker: Folie à deux, reżyseria: Todd Phillips, w kinach od 4 października

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną