Mówisz MOCAK, myślisz: mobbing. Maria Anna Potocka odwołana, Kraków odetchnął
Decyzja została ogłoszona w mediach społecznościowych. Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski napisał na X: „Maria Anna Potocka kończy swoją pracę w MOCAK-u. Cenię jej doświadczenie i wiedzę, ale nie widzę możliwości dalszej współpracy”. Tym samym kończy się epoka Potockiej, która przez ostatnich 14 lat niepodzielnie rządziła jednym z czołowych muzeów sztuki w kraju.
MOCAK, Bunkier: unia personalna
Stanowisko objęła jeszcze w 2010 r. Muzeum Sztuki Współczesnej zostało otwarte rok później. Potocka była dyrektorką od samego początku i nie była to jedyna krakowska instytucja, którą kierowała. Przez pięć lat rządziła zarówno MOCAK-iem, jak i Galerią Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, znaną po prostu jako Bunkier. Swoista unia personalna trwała od 2019 r. i zakończyła się dopiero na początku 2024. Należy przypomnieć, że były przed laty plany połączenia obu instytucji, które na szczęście nie doszły do skutku. MOCAK nie wchłonął Bunkra, natomiast Potocka galerią kierowała już wcześniej, bo w latach 2002–10.
„Miejsce było mi bliskie. Przyglądnęłam się wtedy wnikliwie jakości programu dwóch dyrektorów, którzy przyszli po mnie, i w rozmowie z dziennikarzami mocno tę jakość skrytykowałam. Wydawnictwo praktycznie nie istniało, a Galeria rozrzutnie zatrudniała wielu kuratorów, którzy czasem robili po jednej wystawie rocznie. I wtedy środowisko, łącznie z AICA, zaatakowało mnie za »kalanie gniazda«. To była reakcja porównywalna do zachowań lekarzy z lat 60. – nieważne, że pacjent zmarł, najważniejsze, żeby nikt z naszych za to nie odpowiadał” – mówiła o Bunkrze w wywiadzie dla „Polityki” z wiosny 2021 r.
Stamtąd właśnie bezpośrednio trafiła do MOCAK-u. W tym samym wywiadzie pytaliśmy o jej domniemane autorytarne zapędy i niedemokratyczny charakter łączenia stanowisk dyrektorskich w obu instytucjach. Odpowiedziała lakonicznie, że „im ktoś częściej używa słowa »demokracja«, tym większe mam podejrzenie, że chodzi o coś odwrotnego”. Ta wypowiedź nabiera dziś całkiem nowego charakteru.
Nie można pominąć jeszcze jednej kwestii – odchodząca w niesławie dyrektorka zasiada w jury Nagrody Literackiej Nike. Sama przedstawia się przede wszystkim jako pisarka, na koncie ma kilka tytułów krążących wokół sztuki, jak „150 lat malarstwa polskiego”, „Malarstwo. Rzeźba. Złote media sztuki” czy „Fotografia. Ewolucja medium sztuki”.
Czytaj też: Mobbing w Krakowie: prawie success story
Masza Potocka: anatomia upadku
Potocka ze stanowiskiem dyrektorskim żegna się siedem lat wcześniej, niż zakładała. Decyzję w tej sprawie podjął pod koniec swojej kadencji poprzedni prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, co wzbudziło wiele kontrowersji. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że obecna dyrektorka (rocznik 1950) rzeczywiście pozostanie u steru instytucji aż do początku kolejnej dekady. Taki scenariusz był dla wielu osób nie do przyjęcia.
Tajemnica sukcesu Potockiej tkwi w bliskiej relacji z byłym prezydentem – Majchrowski rządził miastem ponad 20 lat. Oboje objęli stanowiska w 2002 r. Kiedy on został prezydentem, ona po raz pierwszy zasiadła w fotelu dyrektora Bunkra Sztuki. Współpraca na linii Majchrowski–Potocka była w Krakowie tematem plotek i anegdot.
Na początku lipca była kuratorka Bunkra Sztuki Lidia Krawczyk wygrała w sądzie sprawę wytoczoną przeciwko Potockiej. Sąd orzekł, że dopuściła się wobec niej mobbingu (był to okres, gdy Potocka kierowała zarówno Bunkrem, jak i MOCAK-iem). To już nie był lokalny skandal, sprawa odbiła się echem daleko poza Krakowem, temat podchwyciły ogólnopolskie redakcje. Potocka zarzuty oczywiście odpierała, a Miszalski ogłosił, że zajmie się sprawą, nie miał zresztą wyjścia, bo presja była ogromna. Czas jednak płynął i coraz częściej wracało pytanie, czy dyrektorka jest niezatapialna. Pojawiły się też kolejne szokujące opisy jej zachowań.
W środę 2 października prezydent Miszalski przekazał wiadomość o zakończeniu współpracy, wyczekiwaną przez dużą część krakowskiego środowiska artystycznego. Dyrektorka żegna się z muzeum, ale to na pewno nie koniec sprawy z mobbingiem i niedopuszczalnym traktowaniem pracowników. Wielu byłych i dawnych podwładnych zaczęło przecież mówić, co się działo. Inna kwestia: czy gdyby nadal rządził miastem Majchrowski, historia skończyłaby się w ten sam sposób?
MOCAK ma straty do odrobienia
MOCAK ma tymczasem szansę na nowe otwarcie. Po długich latach kryzysu instytucja może wrócić na właściwe tory; dysponuje świetnymi przestrzeniami wystawienniczymi w najchętniej odwiedzanym przez turystów polskim mieście. Ostatnie lata były jednak pasmem mniejszych i większych skandali. Straty wizerunkowe są, delikatnie mówiąc, spore. Nowa dyrekcja będzie miała trudne zadanie: trzeba wymyślić instytucję na nowo, a przede wszystkim zmienić jej postrzeganie. Dziś gdy mówisz MOCAK, myślisz: mobbing.
Symbolem całego skandalu stanie się plakat nawiązujący do cykli wystawienniczych „Polityka w sztuce” czy „Jedzenie w sztuce”. Na bazie materiałów promocyjnych powstał wymierzony w Potocką plakat „Mobbing w sztuce. Kolekcja MOCAK-u”. Widać na nim twarz dyrektorki z zamazanymi oczami. Jeden obraz o sile tysiąca słów. W tej sprawie zmiany personalne są wyczekiwanym finałem. Najważniejsze jednak, żeby zostały wyciągnięte wnioski. Mobbing niszczy ludziom życie, od muzeów po korporacje. Szczęśliwie czasy zamiatania takich spraw pod dywan mamy już chyba za sobą.