Kultura

Nagle zaistniałam

Dagmara Domińczyk, Kielczanka na planie „Sukcesji”. „Polskość nigdy mi nie ciążyła”

„W serialu grałam w obcisłej marynarce, która miała poskramiać mój temperament”. „W serialu grałam w obcisłej marynarce, która miała poskramiać mój temperament”. BEW
Pływasz albo toniesz, innego wyjścia nie było – mówi o swojej emigracji i pozycji zawodowej Dagmara Domińczyk, aktorka znana z „Sukcesji”, teraz grająca w polskim filmie „Rzeczy niezbędne”.
Dagmara DomińczykPAP Dagmara Domińczyk

JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Co trzeba zrobić, żeby zagrać w jednym z najlepszych seriali wszech czasów?
DAGMARA DOMIŃCZYK: – Mieć superagenta, który przynosi takie propozycje, i wziąć udział w castingu. Po otrzymaniu scenariusza pilota „Sukcesji” na przesłuchaniu kazano mi się nauczyć monologu Karoliny Novotney, postaci, o której rolę się ubiegałam. Nie było go w tekście. Chcieli sprawdzić, jak sobie poradzę.

Konkurencja była duża?
Chyba specjalnie poumawiano nas tak, by kandydatki się ze sobą nie kontaktowały. Szefa castingu znałam od lat. Mam dobre relacje z ludźmi z tego środowiska. Generalnie lubię castingi, bo to okazja, by sprawdzić swój warsztat. Nie czułam stresu, wiedziałam, że scenariusz zapowiada się wyjątkowo, całości jednak nie czytałam. Tylko jeden odcinek. Parę dni później dostałam rolę Karoliny.

Od razu wiedziała pani, w czym bierze udział?
Nawet po pierwszym sezonie nikt z obsady nie liczył, że serial stanie się wielkim wydarzeniem. Spodziewaliśmy się, że krytycy go polubią, bo taki inteligentny, mocny. Ale że historia walki o fotel prezesa korporacji Waystar Royco, rozpadu wszechpotężnej rodziny, przemówi do wyobraźni prawie wszystkich widzów?

Kręciliście po wybuchu afery z Weinsteinem. To był mniej więcej ten sam czas. Czy to wpłynęło na atmosferę?
Z tego, co wiem, to nie. A jeśli pan pyta o #MeToo, czy ja też byłam molestowana w swoim życiu, to odpowiem, że każda kobieta – w ten czy w inny sposób – była. Tylko że kiedyś nie uznawano tego za zbrodnię. Obowiązywały inne standardy. Jak facet przekraczał granice, same musiałyśmy sobie radzić. Teraz powolutku się to zmienia. Widzę efekty tych zmian, np. na planie.

Polityka 41.2024 (3484) z dnia 01.10.2024; Kultura; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Nagle zaistniałam"
Reklama