Rewolucje w kulturze. Dyrektor Muzeum Historii Polski następny w kolejce do odwołania
Na Roberta Kostro w środowisku muzealników żartobliwie mówiono „Ostaniec”. Na stanowisku przetrwał 18 lat, co jest rekordem w polskich realiach. Powołany jeszcze w końcówce pierwszych rządów PiS przez ministra kultury Kazimierza M. Ujazdowskiego, przetrwał nie tylko dwie kadencje PO, ale i dwie kolejne PiS. I to w niezłej komitywie z ministrem i wicepremierem Piotrem Glińskim, który nie należał do łatwych. Ani sentymentalnych. Nie oglądając się na opinie środowiska ani kadencyjność, Gliński zmieniał dyrektorów podległych mu placówek według własnego uznania. W 2021 r. miotła sięgnęła również samej Hanny Wróblewskiej, która była wieloletnią szefową warszawskiej Zachęty.
Robert Kostro w tamtym czasie zmagał się z budową Muzeum Historii Polski, która ugrzęzła w sporach i wszelkich możliwych przekroczeniach. Zresztą kolejnych w historii tej budowy. Muzeum pierwotnie planowano otworzyć na 100. rocznicę odzyskania niepodległości, ale w lipcu 2018 udało się zaledwie wbić pierwsze łopaty. Później nie było lepiej, bo inwestycja nie tylko łapała gigantyczne opóźnienia, ale również horrendalne przekroczenia budżetu. Obiekt, który miał powstać w 990 dni na chybcika i pod wybory, otwierano pod koniec września 2023 r., po dokładnie 1911 dniach budowy. Przy czym otwarcie było na pusto, bo jądro działalności placówki, czyli wystawa stała, jest ciągle w powijakach i pierwsi zwiedzający będą mogli ją zwiedzać nie wcześniej niż za dwa lata. Za co podatnik zapłaci dodatkowe 650 mln zł.
Czytaj też: