Czas na przestrzeń
Parki linearne, łąki kwietne i zielone dachy. Kto urządza nam miasta i czy zawsze dobrze to robi
Kilka miesięcy temu Nagroda Architektoniczna POLITYKI trafiła do projektantów rewitalizacji parku Akcji „Burza”. Rok wcześniej Grand Prix przyznano Targowi Błonie pod Warszawą. W obu przypadkach doceniono więc klasyczne przykłady przestrzeni publicznej. Ale to nie wszystko. Oba te projekty znalazły się w tym roku w szerokim finale międzynarodowej nagrody European Prize for Urban Public Space, a park trafił do elitarnego wąskiego finału pięciu najlepszych inwestycji ostatnich dwu lat w Europie. Zwycięzcę poznamy jesienią.
Nagrodę po raz pierwszy wręczono w 2000 r., a więc stosunkowo niedawno. I choć pozostaje nieco w cieniu starszej i sławnej kuzynki, architektonicznej nagrody im. Miesa van der Rohe (nawiasem mówiąc, obie mają siedziby w Barcelonie), to jej prestiż z edycji na edycję wyraźnie rośnie. Tegoroczna jest dwunastą (w 2020 r. z uwagi na covid nagrody nie przyznano). Przez wszystkie te lata tylko raz w finale znalazł się polski projekt (2016 r.), ale wkroczył tam od razu wraz z drzwiami, zgarniając Grand Prix ex aequo z hiszpańską realizacją rewitalizacji podmiejskich gajów. Wówczas chodziło o Centrum Dialogu „Przełomy” w Szczecinie zaprojektowane przez Roberta Koniecznego, w którym – przypomnimy – dach muzeum pełnił też funkcję miejskiego placu.
Życie między budynkami
W tym roku do europejskiego konkursu zgłoszono rekordową liczbę 297 realizacji z 35 krajów. To wyraźnie sugeruje, że projektowanie przestrzeni publicznej staje się jednym z ważniejszych, a może i najważniejszym elementem kształtowania wizualnej strony miast. Dlaczego? Po pierwsze, słabną konkurenci. W społecznym odbiorze spowszedniał światowy wyścig star-architektów. Ba, ich nieliczące się z jakimikolwiek kontekstami projekty, będące często przedłużeniem wybujałego ego, częściej już irytują, niż budzą podziw, traktowane są w kategoriach dziwactw niż osiągnięć.