Kultura

Mordorowanie fantasy

Mordorowanie fantasy. Po co nam tyle nowych (i słabych) seriali? Scenariusze dziś pisze się w Excelu

Emma D’Arcy jako królowa Rhaenyra w drugim sezonie „Rodu smoka”. Kobiety są protagonistkami tego serialu. Emma D’Arcy jako królowa Rhaenyra w drugim sezonie „Rodu smoka”. Kobiety są protagonistkami tego serialu. Theo Whiteman/HBO
Seriale fantasy idą drogą filmów o superbohaterach – rynek postanowił je rozmnożyć i wycisnąć z nich każdy grosz. Skutki łatwo przewidzieć.

Od finału „Gry o tron” minęło pięć lat, a w mediach społecznościowych wciąż można się natknąć na świeże narzekania kogoś z obsady na finał serii i na to, w jakim kierunku twórcy poprowadzili ich postaci, gdy po kilku sezonach skończył się materiał źródłowy, czyli saga George’a R.R. Martina. Zdaje się, że na podobne reakcje powinni się przygotować autorzy serialowego prequela „Gry” – „Rodu smoka” – z akcją osadzoną dwa wieki przed wydarzeniami z sagi i hitu HBO, także opartą na książce Martina, ale też twórczo rozwijaną. Pierwsze reakcje obsady już zresztą są, a poszło szybko, bo za nami dopiero drugi z planowanych pięciu sezonów.

Zaczął grający lorda Colrysa Valaryona (zwanego Wężem Morskim) Steve Toussaint, który kilka razy musiał przeczytać scenariusz tego sezonu, żeby uwierzyć, że faktycznie jego bohater, zawsze deklarujący głęboką miłość do żony – dumnej Rhaenys, niedoszłej królowej Westeros – nagle okazuje się ojcem dwóch bękarcich synów. „Przez półtora roku, promując serial, powtarzałem: »Liczy się tylko ona«, »Ona jest tą jedyną« i tak dalej. Potem to przeczytałem i pomyślałem: Przepraszam, co?! Wciąż pracuję nad tym, by znaleźć jakieś uzasadnienie tego wszystkiego” – mówił ze śmiechem dziennikarzowi portalu Serialowa.

Kozy i smoki

Niedorzecznych wątków w tym sezonie „Rodu smoka” było więcej. Matt Smith, czyli serialowy książę Daemon Targaryen, większość z ośmiu odcinków spędził, uganiając się w malignie po na wpół zrujnowanym zamku Harrenhal za nawiedzonymi kozami. Miało mu to pomóc w podjęciu decyzji, czy zdradzić królową-małżonkę-bratanicę (to jedna osoba) i samemu spróbować sięgnąć po koronę, czy jednak darować sobie mrzonki o władzy i pozostać księciem-małżonkiem (zresztą tak jak w „The Crown”, gdzie Smith grał męża Elżbiety II).

Polityka 37.2024 (3480) z dnia 03.09.2024; Kultura; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Mordorowanie fantasy"
Reklama