W repertuarze nie brakuje pewniaków: głośnych tytułów z Cannes, Sundance czy Berlina. Można spodziewać się wyprzedanych seansów nowych filmów Yorgosa Lanthimosa („Rodzaje życzliwości”), Rose Glass („Love Lies Bleeding” – współautorką scenariusza jest Weronika Tofilska) czy Jacques’a Audiarda („Emilia Pérez”). Komplet publiczności stawi się zapewne na nowych produkcjach Jana P. Matuszyńskiego („Minghun”), Adriana Panka („Simona”) i Magnusa von Horna („Dziewczyna z igłą”). No i wiadomo, że ciekawość wzbudzą tytuły głośne, czasami szokujące lub zaskakujące innowacyjnością, jak „Aggro Dr1ft” Harmony’ego Korine’a czy nagrodzona w Cannes za scenariusz „Substancja” Coralie Fargeat.
To tytuły, na których obecność w programie festiwalu nie trzeba zwracać uwagi – większość z nich trafi zresztą w późniejszym czasie do kin (choć wiadomo, że festiwalowe seanse ciężko przebić). Ale obok tych najgłośniejszych w programie pojawiają się filmy mniej znane, niszowe, nowohoryzontowe właśnie, zaś stali bywalcy wrocławskiego festiwalu wiedzą, że oznacza to szczególną jakość doznań (a czasami także wyzwań) artystycznych. Polecamy dziesięć filmów, które być może łatwo przegapić, a szkoda byłoby stracić okazję zobaczenia ich na wielkim ekranie.
1. Ryuichi Sakamoto | Opus, reż. Neo Sora
Zapis ostatniego występu Ryūichiego Sakamoto, wybitnego japońskiego kompozytora, zarejestrowany w 2022 r., kilka miesięcy przed śmiercią artysty. To coś więcej niż koncert, to przeżycie w pełni nowohoryzontowe. Czarno-białe zdjęcia, estetyczny minimalizm – na ekranie przez cały czas widzimy wyłącznie siedzącego przy fortepianie muzyka w pustej sali koncertowej – a zarazem niemal transcendentalne doświadczenie obcowania z geniuszem. Dla części widzów to będzie spotkanie ze wspaniałą muzyką (pochodzącą m.in. z soundtracków do „Ostatniego cesarza” oraz „Wesołych świąt, pułkowniku Lawrence”), inni dostrzegą tu również świadectwo ostatniego triumfu mistrza nad chorobą i słabnącym ciałem.
2. Zinzindurrunkarratz, reż. Oskar Alegría
Baskijski reżyser należy do ulubieńców festiwalu i w tym roku przyjeżdża do Wrocławia z kolejnym bardzo osobistym projektem. Jego film (niemożliwy do wymówienia tytuł to zbitka trzech onomatopei z języka baskijskiego) to podróż w poszukiwaniu śladów przeszłości, nakręcona wiekową kamerą Super-8 należącą do ojca bohatera. Alegría korzysta z możliwości, jakie daje kino dokumentalne i technika found footage, tworząc intymny, metafizyczny (i chwilami zabawny) esej o pamięci, czasie i utrwalaniu przeszłości.
3. Angela idzie dalej, reż. Lucian Bratu
W sekcji „Rumunia: Gry lustrzane” zestawiane są ze sobą współczesne i klasyczne rumuńskie filmy. To niepowtarzalna szansa, żeby nadrobić niedostępne w Polsce seanse. Nakręcony na początku lat 80. film Luciana Bratu – jednego z najważniejszych twórców rumuńskiego kina czasów powojennych – to z pozoru klasyczny komediodramat, lecz jest w nim coś, co umknęło bukareszteńskiej cenzurze: parafeministyczny portret kobiety, która gotowa jest stawić czoła przeciwnościom losu, i to w rzeczywistości, w której samotna rozwódka była w pewnym sensie pariaską, a kariera – zwłaszcza w typowo męskim zawodzie, w tym przypadku taksówkarki – często była nieosiągalna. Polscy widzowie przypomną sobie z pewnością „Zmienników” Barei, ale film Bratu jest znacznie poważniejszy i bardziej dogłębny w portretowaniu socjalistycznej kobiety pracującej. Fragmenty tego obrazu wykorzystał Radu Jude w swoim nowym dziele „Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata”.
4. Razem z przypadku, reż. Goran Stolevski
Jak stworzyć rodzinę wbrew prawu i tradycji? Czy bliskość i zaufanie są ważniejsze od więzów krwi? W „Razem z przypadku” Goran Stolevski opowiada o kobiecie, która po śmierci kochanki musi zaopiekować się jej córkami, lecz jednocześnie przygląda się bałkańskim emocjom, napięciom i obyczajom. Zasłużony Queerowy Lew na festiwalu w Wenecji za energetyczny, podszyty goryczą komediodramat, który mógłby nakręcić Hirokazu Koreeda, gdyby przypadkiem urodził się w Macedonii.
5. Drzewa milczą, reż. Agnieszka Zwiefka
Nowy dokument autorki „Viki” i „Blizn” to intymne, pełne czułości spojrzenie na kurdyjską rodzinę, której udało się dostać do Polski przez białoruską granicę. Tylko czy tutaj są w stanie znaleźć swoje miejsce? Żyć z godnością? Czy będą zmuszeni wyruszyć w dalszą drogę? Po seansach „Zielonej granicy” Agnieszki Holland, „Muru” Kasi Smutniak (oba filmy znalazły się w programie NH) oraz „Lasu” Lidii Dudy pora na historię, która opowiada, co dzieje się już poza przygraniczną strefą.
6. Direct Action, reż. Guillaume Cailleau, Ben Russell
Potrzebujecie nowohoryzontowego dokumentu? Proszę bardzo: „Direct Action” to blisko cztery godziny opowiedziane w długich, statycznych ujęciach. Na ekranie często dzieje się niewiele: twórcy przyglądają się codziennym czynnościom, rozmowom, zabawom mieszkańców ZAD (zone à défendre, strefy obronnej) w Notre-Dame-des-Landes w północno-zachodniej Francji, jednego z najważniejszych miejsc francuskiego ekoaktywizmu. Kilka lat temu zasłynęło skutecznymi protestami przeciwko budowie lotniska na terenach rolniczych. Do dziś jest uważane za wzór nowego kolektywizmu, proekologicznego, jednoczącego działaczy i lokalną społeczność. Głęboko polityczne kino w stylu zen.
7. Zadanie specjalne, reż. William Friedkin
Jeszcze jeden klasyk, zdecydowanie wart obejrzenia na wielkim ekranie, bo wtedy z całą mocą uderza jego wizualne mistrzostwo. Quentin Tarantino w „Spekulacjach o kinie” uznał „Zadanie specjalne” za jeden z niewielu prawdziwie bezkompromisowych filmów lat 80. I zauważył, że William Friedkin – jak inni twórcy przekraczający hollywoodzkie normy – został ukarany za swoje występki przez prasę, publikę i branżę filmową. „Zadanie specjalne” okazało się klęską: Friedkin został zmuszony do wycięcia 40 minut materiału, żeby film nie dostał kategorii wiekowej X (przyznawanej zazwyczaj filmom pornograficznym), krytycy nie zostawili na nim suchej nitki, a jedynymi wyróżnieniami, jakie wtedy zdobył ten mroczny kryminał, były trzy nominacje do przyznawanych po raz pierwszy Złotych Malin. Dopiero po latach widać, że negatywne reakcje były przesadzone. To film odważny, transgresywny, wyróżniający się na tle bezpiecznego kina komercyjnego epoki. Historia policjanta (Al Pacino), tropiącego seryjnego mordercę działającego w środowisku BDSM, do dziś zaskakuje brutalnością i obyczajową odwagą, a jej wpływ jest dostrzegalny nie tylko w twórczości Tarantino, lecz także takich twórców jak Nicolas Winding Refn, bracia Safdie czy Ryan Murphy.
8. Libertate, reż. Tudor Giurgiu
Porażająca, realistyczna rekonstrukcja wydarzeń z rumuńskiego grudnia 1989 r. Ceausescu już nie żyje, rządy przejmuje Front Ocalenia Narodowego wspierany przez armię, w całym kraju dochodzi do krwawych starć między przedstawicielami nowej i starej władzy. W mieście Sybin komunistyczni działacze są masowo aresztowani i przetrzymywani na lokalnym basenie, zaczynają się szybkie procesy, w których często zapadają wyroki śmierci. Rozliczeniowy dramat Todora Giurgiu gorzko przypomina, że wybuch przemocy po upadku starego systemu to w rumuńskiej kulturze i historii temat wciąż nie do końca rozliczony. A przy okazji zadaje pytanie, czy zemsta usprawiedliwia gwałt i czym tak naprawdę jest wolność.
9. To nie mój film, reż. Maria Zbąska
Kilka lat temu Maria Zbąska za swój krótkometrażowy film „Psubrat” zdobywała nagrody na festiwalach w Warszawie, Cottbus i Gdyni, na Nowych Horyzontach zaprezentuje swój pełnometrażowy debiut. Bohaterowie „To nie mój film”, para, która mierzy się z kryzysem w wieloletnim związku, stawiają przed sobą survivalowe zadanie: zimowe przejście brzegiem Bałtyku (nie mogą schodzić z plaży ani robić zakupów, śpią tylko pod namiotem). Czy próba ocali ich relację, czy okaże się ostatecznym pożegnaniem? Głębokie i zabawne spojrzenie na to, co najważniejsze między dwojgiem ludzi. Film intymny i uniwersalny jednocześnie.
10. Shortlista
Staranna selekcja filmów krótkometrażowych to od kilku lat jeden z punktów obowiązkowych festiwalu. Zwłaszcza że szanse, by oglądać krótkie filmy, często debiutanckie, na wielkim ekranie wcale nie zdarzają się tak często (a i w streamingu niełatwo znaleźć nawet te głośne, nagradzane tytuły). W tegorocznych zestawach warto wypatrywać m.in. „Grandmamauntsistercat” Zuzy Banasińskiej, w całości zmontowanego z archiwalnych materiałów Wytwórni Filmów Dokumentalnych, „Końców i początków” Klaudii Fortuniak, błyskotliwej komedii o przypadkowości losu, oraz nagrodzonej m.in. na festiwalu IDFA dokumentalnej „Mojej siostry” Mariusza Rusińskiego. Ale to tylko podpowiedzi: każdy z festiwalowych shortów zasługuje na baczną uwagę.