Odzyskać zawłaszczone
Mati Diop, autorka „Dahomej”: Rasizm nie zniknął. Mury i broń dziś są ważne jak w średniowieczu
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Europejscy politycy obiecują zwrot zrabowanych dzieł sztuki rdzennym mieszkańcom Afryki, w praktyce jednak niewiele z tego wynika. Dlaczego ten proces idzie tak opornie?
MATI DIOP: – Przemówienie prezydenta Emmanuela Macrona, wygłoszone w 2017 r. w Wagadugu, w którym padła obietnica repatriacji afrykańskiego dziedzictwa kulturowego w ciągu najbliższych pięciu lat, było dla mnie szokiem, ponieważ ze smutkiem uświadomiłam sobie, że nigdy nie myślałam, że nastąpi to za mojego życia. Oficjalne stanowisko rządu było dotychczas takie, że dziedzictwo Francji jest niepodzielne i nie może zostać komukolwiek zwrócone. Więc gdy 10 listopada 2021 r. 26 królewskich skarbów z Abomey, dawnej stolicy królestwa Dahomejów, wyruszyło w podróż z paryskiego Muzeum Quai Branly do kraju swego pochodzenia – obecnie Republiki Beninu – nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Rzuciłam projekt, nad którym od kilku miesięcy pracowałam, by być z kamerą przy tym historycznym wydarzeniu.
Prezydent Macron powołał komisję, której zlecił przygotowanie raportu dotyczącego możliwości restytucji afrykańskich zabytków. Raport powstał, lecz poza zwrotem wspomnianych przez panią artefaktów nie wywołał żadnych skutków prawnych.
Mówimy o 90 tys. przedmiotów pochodzących z państw Afryki Subsaharyjskiej, będących obecnie w rękach Francuzów, z czego 70 tys. przechowywanych jest we wspomnianym Muzeum Quai Branly. To pokazuje skalę problemu. W związku z tym, iż od 85 do 90 proc. całego afrykańskiego dziedzictwa znajduje się obecnie poza kontynentem, głównie w Europie Zachodniej, rodzi się pytanie, nie tylko w jakim tempie, ale także gdzie i komu należałoby je zwrócić. Tam, skąd zostały wywiezione, trudno jest często wskazać spadkobierców, nie zostały też stworzone odpowiednie warunki do ich przechowywania.