W kinach tego nie pokażą
Kulisy wielkiej afery w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. W kinach tego nie pokażą
O to, kto będzie dalej rządził w najbardziej wpływowym i bogatym Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, rozegrała się prawdziwa bitwa. Z jednej strony 77-letni Jacek Bromski, reżyser najbardziej znany z cyklu filmów „U Pana Boga w ogródku”, a zarazem od 28 lat wpływowy prezes SFP. Z drugiej stanął 60-letni Grzegorz Łoszewski, dotychczas członek zarządu stowarzyszenia, scenarzysta m.in. filmu „Komornik” i serialu „Ojciec Mateusz”.
Ich główne starcie – w obecności plejady gwiazd sztuki filmowej, takich jak Krzysztof Zanussi, Feliks Falk, Juliusz Machulski, Filip Bajon, laureaci Oscara Alan Starski i Ewa Braun, a także ponad stu innych twórców – rozegrało się w sobotę 22 czerwca w hotelu Hilton w Warszawie. Było brutalnie, program wieczoru obejmował zrywanie wieloletnich przyjaźni, wyzwiska rzucane ex cathedra przez szacowne osobistości. – Widziałam emocje, płacz, ludzie płakali z nerwów, bo do końca nie wiadomo było, kto wygra ten pojedynek, czym to się zakończy – mówi jedna z uczestniczek.
Bromski decydował
Skąd tyle emocji? Od 2018 r. Stowarzyszenie zmieniło swój status i stało się organizacją zbiorowego zarządzania. Czyli uzyskało uprawnienia do pobierania tantiem za korzystanie z utworów. Został powołany do tego w stowarzyszeniu ZAPA – Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych. Rosła liczba nadawców, a wraz z nią zwiększały się z każdym rokiem wpływy z tego tytułu: w 2018 r. do ZAPA trafiło 153 mln zł, w 2022 r. – 248 mln zł, a w 2023 r. już 270 mln zł za eksploatację filmów. Stowarzyszenie dostawało z tego na swoje cele 10 proc. W ub.r. przekazano mu – na podstawie sprawozdań – prawie 26 mln zł. Te pieniądze może wprawdzie przeznaczać „wyłącznie na statutową działalność o charakterze socjalnym, kulturalnym i edukacyjnym w działalności stowarzyszenia”, ale szybko się okazało, że to worki, do których wszystko można wrzucić.