Kultura

Wystarczy nie wykluczać

Ministra kultury dla „Polityki”: Zostało nam trochę pułapek po rządach PiS i Glińskiego

Hanna Wróblewska Hanna Wróblewska Leszek Zych / Polityka
Mam nadzieję, że zrobię trochę więcej, niż jest realnie możliwe – deklaruje ministra kultury Hanna Wróblewska.
Żaden dyrektor czy kurator w instytucji publicznej nie powinien zapominać o publiczności. To nie jest tak, że wszyscy musimy robić coś dla milionów, ale powinniśmy myśleć o tych, do których dane wydarzenie jest kierowane.Leszek Zych/Polityka Żaden dyrektor czy kurator w instytucji publicznej nie powinien zapominać o publiczności. To nie jest tak, że wszyscy musimy robić coś dla milionów, ale powinniśmy myśleć o tych, do których dane wydarzenie jest kierowane.

BARTEK CHACIŃSKI: – Dużo tu obrazów. Czy jako dawna dyrektorka Zachęty, placówki wystawienniczej, dokonała już pani zmian w ich selekcji i wystroju ministerstwa?
HANNA WRÓBLEWSKA: – Kiedy przyszłam tutaj pół roku temu i zostałam dyrektorem Departamentu Narodowych Instytucji Kultury, postanowiłam, że moja zastępczyni będzie się zajmować sztukami wizualnymi, a ja wezmę na siebie sprawy związane z teatrem i z artystami. Żeby nie było podejrzeń o jakieś wpływy, o prywatę. A kiedy weszłam do gabinetu ministra, oczyściłam tylko szafę z książek składowanych przez poprzednich ministrów. Zachowałam parę pozycji, resztę przekazałam do biblioteki. Natomiast dzieła sztuki zostały. To jest wybór poprzednich ministrów, ale też Bartłomieja Sienkiewicza. Wiem, że jest takie parcie, żebym coś tutaj zmieniła w aranżacji. Raczej nie będę eksponowała stojących tu biustów kobiet, nad wystrojem spokojnie pracujemy z koleżankami z Muzeum Narodowego i kuratorkami. Wizualność jest ważna, ale nie pierwszoplanowa.

Jak się dziś rysuje bilans długich rządów ministra Glińskiego? Może też od strony pozytywów.
Duże pieniądze na kulturę, wydawane w nie zawsze najmądrzejszy sposób. Wzrost budżetu jest oczywiście na plus. Sposób dystrybucji, zarówno pod względem projektów, jak i sposobu, procedur, już taki sobie. I zostało nam trochę pułapek. Czasem musimy kończyć projekty, które niezupełnie są zgodne ze współczesnym myśleniem, ale per saldo lepiej z nimi pójść dalej, przeformatowując je w kierunku ludzi, niż je wycofywać.

Jakiś przykład?
To na razie za daleko idące pytanie. Na pewno za dużo jest projektów z rozbuchanymi kosztorysami. Jak byłam dyrektorką Zachęty, miałam świadomość, że muszę się zmieścić w budżecie.

Polityka 27.2024 (3470) z dnia 25.06.2024; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Wystarczy nie wykluczać"
Reklama