Królowa codzienności
Meryl Streep: królowa ekranu i codzienności. Jej się udało złamać zasady Hollywood
Odbierając niedawno z rąk Juliette Binoche honorową Złotą Palmę za całokształt twórczości, Amerykanka usłyszała, że nie tylko nadała wagę kobiecemu aktorstwu, ale też zmieniła sposób postrzegania kobiet we współczesnej sztuce. W trakcie poprzedniej kampanii prezydenckiej w USA, broniąc niepełnosprawnego dziennikarza Serge’a Kovaleskiego przed atakami Donalda Trumpa, Meryl Streep pokazała całemu światu, co w praktyce znaczy dla niej postawa obywatelska. Obraźliwy tweet ustępującego prezydenta, że „jest najbardziej przereklamowaną aktorką Hollywood” i „sługuską Hillary Clinton”, nie powstrzymał jej przed mocniejszym zaangażowaniem w prawa człowieka, wolność słowa i ruch Time’s Up, którego była współzałożycielką.
Jako posiadaczka ośmiu Złotych Globów (i jednego honorowego), dwóch nagród BAFTA i trzech Oscarów (a przy tym rekordowych 21 nominacji do tej ostatniej nagrody) Streep jest jedną z najbardziej docenianych i utytułowanych artystek naszych czasów. Nie rezygnowała przy tym z mniej widowiskowej działalności: organizowała kampanie na rzecz wycofania pestycydów z upraw roślin i owoców, lobbowała za poprawką do konstytucji wprowadzającą równy status kobiet i mężczyzn, a milion dolarów honorarium za rolę Margaret Thatcher w „Żelaznej Damie” (to ten trzeci Oscar w jej karierze) przekazała na budowę Muzeum Historii Kobiet. „Podajcie dowolny szlachetny cel, a jest spora szansa, że Meryl Streep już go wspiera” – chwaliła jej pozafilmową działalność Erin Carlson w „Queen Meryl”, jednej z wielu powstałych na jej temat książkowych biografii.
Meryl Streep: humanistka
Odkąd Meryl stała się etatową odtwórczynią skomplikowanych i silnych kobiet, przypięto jej łatkę czołowej feministki.