Kultura

Mądre uderzenie

Skaldowie, czyli bigbit dla inteligencji. Oni zawsze byli z trochę innych klimatów

Skaldowie w 1967 r. Od lewej: Andrzej Zieliński, Jerzy Tarsiński, Marek Jamrozy, Jacek Zieliński, Tadeusz Gogosz, Jan Budziaszek Skaldowie w 1967 r. Od lewej: Andrzej Zieliński, Jerzy Tarsiński, Marek Jamrozy, Jacek Zieliński, Tadeusz Gogosz, Jan Budziaszek Marek Karewicz / PAP
Jacek Zieliński, zmarły w ubiegłym tygodniu współtwórca zespołu Skaldowie, to postać emblematyczna dla czasów, które nazywamy początkami polskiego rocka albo epoką bigbitu.
Jacek Zieliński na ubiegłorocznym festiwalu w OpoluKrzysztof Świderski/PAP Jacek Zieliński na ubiegłorocznym festiwalu w Opolu

Skaldowie (nazwę zespołu wymyślił Jacek Zieliński) nie byli pierwsi. Zadebiutowali w 1965 r., czyli pięć lat po tym, kiedy Franciszek Walicki, energiczny animator kultury z Gdańska, wcześniej zajmujący się zespołem Rhythm and Blues, założył Czerwono-Czarnych i zaczął propagować termin „big-beat” (spolszczony potem jako „bigbit”) na oznaczenie nowego nurtu w polskiej muzyce młodzieżowej. Walicki bał się, że partyjni decydenci znów będą mu rzucać kłody pod nogi, tak jak rządzący Śląskiem towarzysz Edward Gierek, który w 1959 r. walnie przyczynił się do rozwiązania ostentacyjnie rock’n’rollowego Rhythm and Bluesa. Tak zwierzał się Walicki Markowi Gaszyńskiemu w książce o Czerwono-Czarnych: „Drażniła ich [decydentów – M.P.] ta muzyka – głównie nazwa, rock and roll! – więc zrezygnowałem z tych słów i założyłem Czerwono-Czarnych: ani jednego słowa zagranicznego w nazwie. I ani słowa o samej muzyce, że to rock and roll”.

Walicki, już w nowych czasach, po 1989 r., często powtarzał, że bigbit to nic innego jak synonim rock’n’rolla, ale historia pokazuje wyraźnie, że nie zawsze. Owszem, rock’n’rollowe piosenki śpiewała wokalistka Czerwono-Czarnych Karin Stanek, ale jej koleżanka z zespołu Kasia Sobczyk już niekoniecznie, bo wybierała raczej piosenkową lirykę w rodzaju „Małego księcia”.

O tym, jak daleko od rock’n’rolla znalazł się zespół założony przez Walickiego, można się było przekonać w warszawskiej Sali Kongresowej w 1967 r., kiedy Czerwono-Czarni grali przed Rolling Stonesami. Jak wspominał jeden z dziennikarzy muzycznych: „Jacek Lech śpiewał – dla przykładu – »Bądź dziewczyną z moich marzeń«, a Karin Stanek opiewała fantastyczne uroki »Czekoladowego kremu«.

Polityka 21.2024 (3464) z dnia 14.05.2024; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Mądre uderzenie"
Reklama