Raz jest się chłopcem, raz dziewczyną
Szumowska i Englert dla „Polityki”: Raz jest się chłopcem, raz dziewczyną. To nie jest kwestia mody
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Z waszego filmu można wysnuć wniosek, że osoby trans nie mają łatwego życia. Niezależnie od tego, jaka partia sprawuje władzę, brakuje woli politycznej, by pomóc tym ludziom.
MAŁGORZATA SZUMOWSKA: – Niestety to prawda. Także dzisiaj, gdy rządzi koalicja 15 października, widać to wyraźnie. Temat spychany jest na sam koniec kolejki, co ma związek z silną i długoletnią obecnością Kościoła w polityce. Nawet lewica, która w teorii mieni się adwokatem środowiska LGBT+, stoi bliżej środka sceny politycznej, by nie powiedzieć, że jest konserwatywna i nie zależy jej zbytnio, by coś w tej kwestii zmieniać. Poparcie społeczne też wydaje się niewielkie, więc mamy to, co mamy. To samo dzieje się w sprawie aborcji.
W parlamencie poprzedniej kadencji zasiadała osoba transpłciowa. Niczego to Polaków nie nauczyło?
MICHAŁ ENGLERT: – Anna Grodzka była jedną z pierwszych osób ze świata polityki, z którą się konsultowaliśmy. Wystąpiła w „Kobiecie z …” i zarówno ona, jak i Adam Bodnar, ówczesny rzecznik praw obywatelskich, który również nas wspierał, jednocześnie przestrzegał, że wkładamy kij w mrowisko, bo środowisko LGBTQ+, jak każde inne, miewa swoje radykalne odłamy, różnice w pomyśle na politykę i z pewnością znajdą się tacy, którym coś w naszej narracji będzie przeszkadzać. Ja mam nadzieję, że nasz film może być kolejnym impulsem i skonsolidować te środowiska, ustalić jakąś spójną kolejność zajmowania się kluczowymi sprawami – jak zmiana ustawy o uzgodnieniu płci, dostęp do terapii hormonalnych – bardziej niż zaimkami.
M.SZ.: – Tranzycja nigdy nie była problemem numer jeden. A moim zdaniem powinna być jednym z ważniejszych tematów.
Dlaczego?