Kultura

Wróciło wesele

Wróciło „Wesele” i wesele. Spektakl Kleczewskiej to święto po klęsce PiS i ważna przestroga

Martyna Krzysztofik (w środku) jako Panna Młoda w scenie oczepin. Martyna Krzysztofik (w środku) jako Panna Młoda w scenie oczepin. Bartek Barczyk dla Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Od „Wesela” Wajdy, przez „Wesela” Smarzowskiego, po wesele w zespole Teatru Słowackiego. Nowa inscenizacja Mai Kleczewskiej czerpie z tradycji, mówi o współczesności i składa hołd walczącym o kulturę wolną od pisowskich wpływów.

Zanim kurtyna pójdzie w górę, zapełniająca się widownia Teatru im. Słowackiego w Krakowie długo słucha, jak w kulisach zespół aktorski się rozgrzewa: zaśpiewy, taniec, tupanie. Dzięki temu, gdy spektakl się zaczyna, i oni, i my mamy wrażenie wejścia w środek hucznej imprezy. A jest co świętować.

Bo nowe „Wesele”, zrealizowane na tej scenie (na początku funkcjonującej pod nazwą Teatr Miejski) dokładnie w 123. rocznicę prapremiery, której inscenizatorem był sam autor, to nie tylko celebracja zaślubin krakowskiego inteligenta z chłopską córką z Bronowic i pytania o podziały w polskim społeczeństwie wtedy i dziś. To także świętowanie przez Teatr Słowackiego zwycięstwa w trwającej od lutego 2022 r. batalii o niezależność. Rozpoczęła się, gdy pisowskim władzom nie spodobały się antyautorytarne „Dziady” w reż. Mai Kleczewskiej i wojewoda Witold Kozłowski wszczął procedurę odwoławczą dyrektora sceny Krzysztofa Głuchowskiego. Za szefem murem stanął cały zespół teatru – w kolejnych pokazach „Wesela” mają wziąć udział wszyscy pracownicy, stąd obsada jest podwójna, a czasem potrójna. Zaś po sobotniej premierze dyrektor Głuchowski, dziękując kolegom, mógł z dumą wskazać lożę, w której wystawienie w 1901 r. oglądał Stanisław Wyspiański, zaznaczyć, że uszyte przez teatralne pracownie kostiumy są replikami tych z prapremiery (a można by tu jeszcze dodać pochwałę widowiskowych choreografii krakowiaka czy poloneza) – wszystko po to, by dla każdego było jasne, kto tu jest u siebie, a kto był uzurpatorem i że ciągłość teatru została heroicznie obroniona.

Chochoł zmienia nastrój

„Wesele” Mai Kleczewskiej jest bardzo filmowe. Akcja dzieje się w kilku planach: przy ustawionym na proscenium stole z jedzeniem (widzowie siedzący w jego pobliżu długimi fragmentami widzą tylko biesiadników, wszystko, co się dzieje w głębi sceny, jest dla nich słuchowiskiem), na scenie zamienionej w weselną izbę, którą rozsuwane ściany z jednej strony i wysunięty w widownię podest z drugiej otwierają na otchłań polskiej historii i zagrożenia przyszłości.

Polityka 13.2024 (3457) z dnia 19.03.2024; Kultura; s. 98
Oryginalny tytuł tekstu: "Wróciło wesele"
Reklama