Czas na cięcie
Gorące rozgrywki w PISF: czy dyrektor Śmigulski się utrzyma? Trwa nerwowe oczekiwanie
Każdy dzień przynosi nowe doniesienia i przeciąganie liny: odwoła, nie odwoła. Część branży filmowej uważa to za kwestię życiową, bo decyduje o tym, czy będą tkwić na „czarnej liście” dyrektora, o której istnieniu wspominają jednak szeptem, bo w środowisku panuje strach. Polski Instytut Sztuki Filmowej to najpotężniejsza krajowa instytucja w branży z 200 mln zł budżetu rocznie na wspieranie produkcji. Od zgody na dofinansowanie przez PISF nierzadko zależą losy filmu. Trwa więc nerwowe wyczekiwanie.
Z apelem do ministra Bartłomieja Sienkiewicza „o pilną interwencję w sprawie zapaści, jaka stała się udziałem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej pod dyrekcją Radosława Śmigulskiego”, wystąpiło wspólnie pod koniec stycznia kilka organizacji: Związek Zawodowy Reżyserów Polskich – Gildia Reżyserów Polskich, zrzeszający 110 reżyserów, Gildia Scenarzystów Polskich ze 168 scenarzystami, Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych zrzeszająca 160 producentów, „Kobiety Filmu” – aż 4300 członkiń – oraz Studio i Szkoła Andrzeja Wajdy. Łącznie ok. 5 tys. osób. Apel zawiera listę zarzutów wobec dyrektora, takich jak stosowanie cenzury, zniszczenie systemu eksperckiego i „przyznanie sobie dominującej pozycji jako oceniającego projekty pod względem artystycznym (co jest niezgodne z ustawą o kinematografii)”, nieprzejrzystość decyzji, obstrukcję w rozliczaniu wniosków i dotacji oraz zniszczenie mechanizmów kontrolnych wobec własnych działań. List kończy się prośbą do ministra Sienkiewicza, „by jak najszybciej podjął odpowiednie kroki naprawcze” – i ofertą pomocy.
Ministerstwo odpowiedziało, że „analizuje wszystkie informacje, a decyzja w niniejszej sprawie zostanie podjęta po jej zbadaniu”.