Czyścić, nie niszczyć
Instytut Książki: jak czyścić, żeby go nie zniszczyć. PiS latami wspierał twórców prawicy
PiS słynął z nadprodukcji instytucji kulturalnych, które teraz trzeba na nowo poukładać. Albo sensownie scalić. W literaturze też doszło za PiS do cudownego rozmnożenia – obok Instytutu Książki od 2019 r. działa Instytut Literatury. Nazwy zbliżone, ale formalnie nic ich nie łączyło. Teraz się scalą, ale przedtem trzeba zaprowadzić tu porządki, tak jak w innych (nie tylko kulturalnych) placówkach przejmowanych w spadku po PiS.
Ministerstwo kultury właśnie ogłosiło nazwisko osoby, która na początek zbada, co w IK i IL działało, a co zawodziło. Zadanie weźmie na siebie Grzegorz Jankowicz, krytyk, eseista, filolog, tłumacz, redaktor działu kultury w „Tygodniku Powszechnym” i dyrektor prestiżowego festiwalu Conrada w Krakowie. Będzie pełnomocnikiem ministra kultury ds. połączenia Instytutu Książki i Instytutu Literatury.
Teraz ważne, by zachować ciągłość tego, co było dobrze wymyślone, i odbudować prestiż w kraju i za granicą. Bo zarówno on, jak i Instytut Literatury, odpowiedzialne za promocję literatury, latami pracowały głównie na własny czarny piar. Środowisko literackie i wydawnicze liczy teraz na konkurs, który w dalszej perspektywie wyłoni nowego dyrektora lub dyrektorkę jednej, sensownej instytucji.
Na tropie nowych elit
Kiedy Instytut Książki powstał w 2004 r., jego zadaniem była przede wszystkim promocja polskiej literatury za granicą. To pokłosie tego, co udało się zdziałać we Frankfurcie w czasie Targów Książki w 2000 r. – Polska była tam gościem honorowym i powstał wówczas zespół specjalistów, a z czasem pola działania poszerzyły się o promocję czytelnictwa w kraju, programy wspierające infrastrukturę i rozwój bibliotek. Jak grzyby po deszczu wyrastały też Dyskusyjne Kluby Książki. Matką DKK była Elżbieta Kalinowska, która rozwijała tę inicjatywę przy bibliotekach.