Obrazy pamięci
Słynny cykl „Birkenau” Gerharda Richtera na stałe trafi do Polski. To wielkie wydarzenie
Od ponad pół wieku w Niemczech prowadzony jest, aktualizowany co roku, słynny ranking pozycjonujący artystów „Kunstkompass”. Nie są w nim uwzględniane aspekty komercyjne (aukcje, ceny prac), natomiast punktuje się wystawy w 300 najważniejszych muzeach świata, recenzje w specjalistycznych czasopismach, nagrody oraz zakupy do wiodących muzealnych kolekcji. I Gerhard Richter od 20 lat nieprzerwanie zajmuje w nim pierwsze miejsce pośród uwzględnianych 30 tys. twórców. A wśród długiej listy nagród i wyróżnień, którymi uhonorowano go w minionych dekadach, wymienić należy choćby Złote Lwy na Biennale Sztuk w Wenecji w 1997 r.
Można – nieco żartobliwie – podzielić twórców na tych, którzy „znaleźli”, i na tych, którzy „szukają”. 91-letniego dziś Richtera zdecydowanie wypada przypisać do tej drugiej grupy. Nie tylko dlatego, że poza malarstwem próbował swoich sił jako grafik, rzeźbiarz (głównie prace ze szkła) czy twórca witraży. Ba, ma w dorobku nawet wizualną aranżację stacji metra. Także dlatego, że trudno w ostatnim półwieczu znaleźć artystę, który tak otwarcie i kreatywnie posługiwałby się farbami i pędzlami. O ile twórcy niemal zawsze czynią stylistyczną wyrazistość znakiem rozpoznawczym swego dorobku, o tyle w przypadku Richtera owym wyróżnikiem jest… różnorodność. Najlepiej widać to na jego wystawach retrospektywnych. Zwiedzając je, ma się wrażenie, że swoje prace pokazuje nie jeden, ale kilku różnych artystów. Co ciekawe, każda kolejna artystyczna wolta nie osłabiała rangi jego dorobku, a wręcz przeciwnie – umacniała pozycję w świecie sztuki. Sam autor przyznawał: „Lubię wszystko, co nie ma stylu: słowniki, fotografie, przyrodę, siebie i moje obrazy”. Strategia ryzykowna, ale w tym przypadku skuteczna.