Kultura

The Game Awards: Polacy z „Oscarem gier wideo”! Ale przy okazji rozczarowali

Statuetka The Game Awards Statuetka The Game Awards mat. pr.
Timothée Chalamet wręczył statuetkę facetowi w zbroi, Jordan Peele ogłosił, że zajmie się reżyserią gier, a Anthony Mackie podpromował serial ze swoim udziałem… Choć na TGA stawiły się hollywoodzkie gwiazdy, gamedev nie potrzebował grzać się w ich blasku. A porównanie imprezy do Oscarów jest dla niej krzywdzące.

Ubiegłoroczne nagrody Akademii oglądało w Stanach 18,7 mln ludzi. Nie wiemy, ilu Amerykanów śledziło wówczas The Game Awards, w skali świata gala zanotowała natomiast rekordową (103 mln) oglądalność. Dekadę temu TGA bliżej było do hermetycznego stand-upu, dziś to najistotniejszy event w branży gier i papierek lakmusowy tejże. Przede wszystkim zaś: karnawał zapowiedzi.

The Game Awards bez Billa Clintona

Jak co roku Geoff Keighley zaprosił nas do zlokalizowanego w Los Angeles Peacock Theater (do niedawna Microsoft Theater), gdzie wcześniej rozdawano Grammy czy People’s Choice Awards. Gospodarz odrobił lekcje z czerwcowego Summer Game Festu, gdy na scenie nie pojawiła się żadna kobieta (Keighley prostolinijnie wytłumaczył później w radiu, że owszem, miała być... ale nie dojechała). Ponieważ zaś ubiegłoroczną edycję zakłócił nastoletni youtuber, który wbiegł na deski, by „nominować” Billa Clintona (uspokajam uważnych czytelników „Polityki”: były prezydent USA bynajmniej nie jest grą wideo!), wzmocniono ochronę wydarzenia. I obyło się bez niespodziewanych wtargnięć.

Czytaj też: Gry wideo. Biznes dobry na ten czas

Mogło rozczarować, że podczas trzyipółgodzinnej ceremonii rozdania nagród niewiele miejsca przewidziano na same nagrody, raczej skupiając się na prezentacji 46 (!) zwiastunów nadchodzących produkcji. Po ubiegłorocznym speechu Christophera Judge’a, przemawiającego przez osiem minut laureata w kategorii aktorskiej (za rolę Kratosa w „God of War: Ragnarök”), czasy wystąpień skrócono. Wiele laurów przyznano niejako korespondencyjnie, w ogóle nie zapraszając zwycięzców na scenę. Tym zaś, którzy się na niej pojawili, muzyka szybko przypominała o miejscu w szeregu (czy tam na widowni). Właśnie dlatego Neil Newbon, który w RPG fantasy „Baldur’s Gate 3” wcielił się w wampira Astariona, nie zdążył godnie podziękować społeczności.

Kłuło w oczy, że w przeciwieństwie do niego kilka minut znalazł dla siebie rzucający czerstwe dowcipy muppet Gonzo czy znany z MCU aktor Simu Liu, który wyjaśnił publice, że pojawił się w gipsie, bo podczas gry w kosza naciągnął ścięgno Achillesa.

Wspomniany „Baldur’s Gate 3” okazał się największym wygranym gali – na osiem nominacji zdobył aż sześć statuetek (za najlepsze aktorstwo, multiplayer, wsparcie społeczności, dla gry fabularnej, nagrodę publiczności i tę najważniejszą: dla gry roku). Zasłużenie. Belgowie z Larian Studios nie tylko dopisali ciąg dalszy do zakończonego (z pozoru) 23 lata temu klasyka, ale i mądrze przełożyli na język kultury cyfrowej piątą edycję systemu „Dungeons and Dragons”, rozpisali (i zdubbingowali!) liczący 2 mln słów scenariusz, zaoferowali niezwykle kompleksowy system walki, wynieśli na nowy poziom reprezentację queeru i… mógłbym tak jeszcze długo. Triumfował tytuł wręcz nadambitny. Prezes studia Swen Vincke przyjął kluczowe wyróżnienie w zbroi, a wręczył mu je Timothée Chalamet, dziś hollywoodzki bożyszcze („Diuna”, „Wonka”), niegdyś influencer modyfikujący pady do Xboksa 360.

Kadr z gry „Baldur’s Gate 3”mat. pr.Kadr z gry „Baldur’s Gate 3”

Najlepsze gry roku i niespodzianki

Swoją obecność zaznaczył również „Alan Wake 2”, fiński horror rozpięty gdzieś między „Miasteczkiem Twin Peaks” a powieściami Stephena Kinga. Jury (i sami gracze) docenili reżyserię, scenariusz i oprawę graficzną. Choć jednak Old Gods of Asgard (alter ego zespołu Poets of the Fall w grach Remedy Entertainment) brawurowo wykonał na scenie musicalowy singiel „Herald of Darkness”, pod względem ścieżki dźwiękowej musiał ustąpić Masayoshiemu Sokenowi (kompozytorowi „Final Fantasy XVI”).

Pozostałe nagrody rozdzieliły między siebie „Hi-Fi Rush” (najlepsze udźwiękowienie), „The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom” (najlepsza gra action adventure), „Street Fighter 6” (najlepsza bijatyka), „Super Mario Bros. Wonder” (najlepsza gra familijna) i „Tchia” (Games for Impact). Za najbardziej dostępną uznano „Forzę Motorsport”, czyli ścigałkę, w którą mogą z satysfakcją grać nawet niewidomi (w dodatku osoby z niepełnosprawnościami znajdą w niej godną reprezentację).

Niespodzianek jednak nie brakowało. „Sea of Stars”, jRPG tyleż klasyczny, co zupełnie nieodkrywczy, pokonał „Dave the Diver”, internetową sensację ostatnich miesięcy. Wśród strategii wyróżnił się (i słusznie!) niepozorny „Pikmin 4”, a najistotniejszym „twórcą kontentu” obwołano Ironmouse, portorykańską osobowość internetową, która… właściwie nie istnieje. To tzw. vtuberka, animowany awatar, za którym kryją się realni twórcy. Ku niedowierzaniu fanów na tarczy skończyło Insomniac. Studio odpowiedzialne za bestsellerowego „Spider-Mana 2” walczyło w siedmiu kategoriach i w każdej poniosło porażkę. Jeszcze przed startem The Game Awards kontrowersje wzbudziło zaś zignorowanie przez organizatorów Avalanche (ich przebój „Hogwarts Legacy” nie załapał się nawet na listę nominowanych).

W świeżutkiej kategorii „najlepsza adaptacja” bezkonkurencyjny okazał się „The Last of Us”, który równie umiejętnie co grywalny pierwowzór przekonywał, że nawet w świecie opanowanym przez nieumarłych największe zło wciąż czynią żywi. Konkurencja była mocna: 2023 to wszak rok premiery kinowego „Super Mario Bros.” (drugiego po „Barbie” najbardziej dochodowego filmu roku) oraz „Gran Turismo” (Prime), „Twisted Metal” (HBO) i „Castlevania: Nocturne” (Netflix). Za kilka miesięcy o rząd dusz zawalczy z kolei serialowy „Fallout”, którego obsada zjawiła się zresztą w Peacock Theater (jeden ze statystów założył nawet słynny power armor), by zaprezentować pachnący nowością zwiastun.

46 zwiastunów nowych gier

Wspomnianych 46 trailerów stanowiło dobry prognostyk na przyszły rok i kolejne lata. Zobaczyliśmy zdrowy miks kontynuacji („World of Goo 2”, „Pony Island 2”) i świeżynek (Francuzi z Dontnod pokazali „Until June”, czyli dziewczyńskie „Stranger Things”; autorzy rozwijanego od dekady „No Man’s Sky” chcą nas skusić multiplayerowym „Light No Fire”). The Odd Gentleman zaanonsowało „Harmonium”, a więc przywodzący na myśl disneyowską „Fantazję” musical, który będą mogli ogrywać także Głusi (Amerykański Język Migowy towarzyszył nam zresztą przez całą prezentację). Twórcy bestsellerowego „Dead Cells” zaskoczyli „Windblownem”, w którym antropomorficzne zwierzaki dają się krwawo masakrować robotom. VR-owy „Thrasher” to zaś nieodrodny następca „Thumpera” – z neonami, infernalną estetyką i oniryczną otoczką, których moglibyśmy od autorów oczekiwać.

Dopisali starzy mistrzowie. Byli twórcy „GTA” i „Red Dead Redemption” zaprezentowali cyberpunkowego „Last Sentinela”. Chris Metzen, niegdyś filar Blizzarda, pomaga natomiast przy „StormGate”, które wygląda na mariaż strategicznej rozgrywki „Starcrafta 2” z rolplejowymi bohaterami rodem z „Warcrafta 3”.

Mocną reprezentację przywiozła Japonia. Z desek Peacock Theater wybrzmiał motyw przewodni z nadchodzącego „Final Fantasy VII: Rebirth”; poza tym zobaczyliśmy fragmenty „Persona 3: Reload”, „Rise of the Ronin”, „Dragon Ball: Sparking! Zero” (sukcesor klasycznych bijatyk z cyklu „Budokai Tenkaichi”) czy „Visions of Mana”... To zaledwie skromny wycinek prezentowanych gier z Tokio.

Wizjoner (lub hochsztapler, zależy kogo pytać) Hideo Kojima zapowiedział kolejny projekt. „OD” ma kusić gwiazdorską obsadą (błyszcząca w „To” Sophia Lillis, znana z „Euphorii” Hunter Schafer) i niezwykłym odwzorowaniem twarzy (słowo daję, że dało się policzyć włosy w nosie Udo Kiera). Ale cóż to właściwie ma być? Zagadnięty o swój pomysł Kojima perorował, że „lubi wyzwania”, że będzie „immersyjnie”, że szykuje „coś, czego nikt wcześniej nie widział”, i że „to gra, ale też film i zupełnie nowy typ medium”. Aha.

Gwarantem jakości ma być reżyser Jordan Peele (horrory „Nie!”, „To my”, „Uciekaj!”). Miejmy nadzieję, że Kojima wyjdzie na tej współpracy lepiej niż na projekcie z innym wybitnym twórcą horrorów, Guillermo del Toro (ich „Silent Hills” ostatecznie skasowano).

Podkast: „The Last of Us”. Adaptacja godna oryginału?

McConaughey kradnie show

Ściślejsze niż kiedykolwiek okazały się związki gamedevu z Fabryką Snów. W LA przypomniano o wchodzącej na rynek adaptacji „Avatara”, zaś Brytyjczyk Abubakar Salim (serial „Wychowane przez wilki”) ze łzami w oczach dedykował „Zau” zmarłemu ojcu (ma to być z jednej strony platformówka, z drugiej hołd dla afrykańskiego dziedzictwa aktora). Nieco niezauważony przemknął „Jurassic Park: Survival”, a więc (kolejna) okazja do powrotu na Isla Nublar. Show skradł natomiast Matthew McConaughey (Oscar za „Witaj w klubie”), z pompą ogłaszając „Exodusa”, shooter science-fiction, w którym podejmiemy decyzje, jakich skutki ludzkość odczuje dekady później.

Sensacją było ujawnienie przez Arkane Lyon („Deathloop”, „Dishonored”) adaptacji marvelowskiego „Blade’a”, o której wiemy jednak właściwie tyle, że akcja będzie się toczyć w Paryżu. Do rychłej premiery szykuje się za to oparty na komiksowym uniwersum DC „Suicide Squad” od Rocksteady. Tym razem świat uratuje drużyna łotrów, przed którą staną oszaleli Superman, Zielona Latarnia czy Flash. Dodajmy, że w nadchodzącej grze po raz ostatni usłyszymy Kevina Conroya, zmarłego w ubiegłym roku odtwórcę Batmana, którego głos ozdobił niezliczone animacje z „Mrocznym mścicielem”.

W masowej wyobraźni nadal odciska się nordycka mitologia (dowodami „Senua’s Saga: Hellblade II” i „God of War: Ragnarök – Valhalla”), po pełną pulę idą natomiast Chińczycy. Ich „Black Myth: Wukong” wygląda i na kompetentnego soulslike’a, i piękną adaptację „Podróży na Zachód”, XVI-wiecznej powieści rodem z Państwa Środka. Małpi Król wskoczy na dyski twarde już w przyszłym roku. To dla Pekinu ważny test, bo choć na rynku mobilnym rozdaje karty, w tzw. segmencie premium jest najwyżej nuworyszem.

Polacy rozczarowali

Rozczarowali, co piszę nie bez przykrości, Polacy. Korki od szampanów strzeliły nocą w CD Projekcie, który zgarnął laur dla najlepiej rozwijanej gry („Cyberpunk 2077”). To ogromny sukces, acz apetyty były jakby większe, tymczasem w pozostałych trzech kategoriach nasz beniaminek oddał pole innym zespołom. Również nominowany do miana „najlepszej gry akcji” „Ghostrunner 2” od krakowskiego One More Level musiał uznać wyższość konkurencji.

Najbardziej zaś uwierało, że żaden z zespołów znad Wisły nie sprezentował na gali choćby trailera. Wygląda na to, że po latach zuchwałych triumfów w walce o podbój masowej wyobraźni musimy (znowu!) uzbroić się w cierpliwość.

The Game Awards: wszyscy nagrodzeni

Najlepsza gra: Baldur’s Gate 3
Najlepsza reżyseria: Alan Wake 2
Najlepsza narracja: Alan Wake 2
Najlepszy kierunek artystyczny: Alan Wake 2
Najlepszy soundtrack: Final Fantasy XVI
Najlepszy audio design: Hi-Fi Rush
Najlepszy występ aktorski: Neil Newbon, Baldur’s Gate 3
Games for Impact: Tchia
Najlepiej rozwijana gra: Cyberpunk 2077
Najlepsza gra niezależna: Sea of Stars
Najlepszy debiut: Cocoon
Najlepsza gra mobilna: Honkai: Star Rail
Najlepsze wsparcie społeczności: Baldur’s Gate 3
Najlepsza gra VR/AR: Resident Evil Village
Innowacja w dostępności: Forza Motorsport
Najlepsza gra akcji: Armored Core 6: Fires of Rubico
Najlepsza gra action-adventure: The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Najlepszy RPG: Baldur’s Gate 3
Najlepsza bijatyka: Street Fighter 6
Najlepsza gra familijna: Super Mario Bros. Wonder
Najlepsza gra sportowa: Forza Motorsport
Najlepsza symulacja/strategia: Pikmin 4
Najlepszy multiplayer: Baldur’s Gate 3
Najlepszy twórca contentu: IronMouse
Najlepszy zawodnik esportowy: Lee „Faker” Sang-hyeok
Najlepszy trener esportowy: Christine „potter” Chi
Najlepszy event esportowy: 2023 League of Legends World Championship
Najlepsza gra esportowa: Valorant
Najlepszy zespół esportowy: JD Gaming
Najbardziej oczekiwana gra: Final Fantasy VII Rebirth
Najlepsza adaptacja: The Last of Us
Nagroda publiczności: Baldur’s Gate 3

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama