Biograf sukcesu
Walter Isaacson: biograf Muska i ludzi sukcesu. Inni go nie interesują. Jak on to robi?
Z pisania biografii wielkich ludzi Walter Isaacson, były naczelny tygodnika „Time”, uczynił już swój znak rozpoznawczy: Henry Kissinger, Benjamin Franklin, Albert Einstein, Leonardo da Vinci, Steve Jobs. Z związku z tym każdy jego kolejny bohater jest… lub musi być wielkim człowiekiem, geniuszem swoich czasów. A to stanowi pewną pułapkę, co najlepiej widać w przypadku nowej książki Isaacsona, której bohaterem jest najbogatszy człowiek świata Elon Musk, właściciel m.in. Tesli, SpaceX i X (dawniej Twittera).
Na początku książki, która wychodzi w Polsce już 22 listopada, Isaacson opowiada o obozie survivalowym, na który regularnie jeździł młody Musk. Kwestia przetrwania była jak najbardziej dosłowna, bo podczas obozu „co kilka lat ginęło dziecko”. Z przypisów nie wynika jednak, aby Isaacson rozmawiał o tym ze znajomymi Muska z młodości, nie powołuje się również na żaden artykuł opisujący dramat ginących dzieci (a zapewne ktoś napisałby o takiej makabrze). Wygląda więc na to, że jedynym źródłem był sam Musk.
I nie chodzi tu nawet o zarzut, że Isaacson czegoś nie sprawdził. Gillian Tett z „Financial Times” zapytała go niedawno, czy zdarzało mu się wychodzić z roli biografa i wchodzić w rolę terapeuty albo nawet przyjaciela? Isaacson nie odpowiedział wprost, ale również jego ściga to klasyczne dla biografów pytanie. Szczególnie że zawsze jest insiderem, nie napisał jeszcze biografii żywego człowieka „na kontrze”. Także jego dotyczy więc dylemat: jak bardzo można zbliżyć się do swojego bohatera, aby uchwycić to, co najważniejsze, i jednocześnie nie dać się schwytać?
1.
Isaacson to wyznawca teorii, że historią rządzą wybitne jednostki, a nie np. trendy społeczne czy ekonomia. Nie przypadkiem na Amazonie wciąż można kupić pakiet napisanych przez niego biografii (Jobs, Einstein, Franklin, da Vinci) pod nazwą „Biografie geniuszy”.