Powrotu faszyzmu nie będzie
Marco Bellocchio dla „Polityki”: Powrotu faszyzmu nie będzie. To krótki spazm przed klęską
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Media donoszą o tysiącach nielegalnych imigrantów zalewających Lampedusę oraz pogłębiającym się kryzysie migracyjnym, a pan, lewicowy artysta wyczulony na problemy współczesności, kręci film historyczny osadzony w połowie XIX w. Trochę mnie to dziwi.
MARCO BELLOCCHIO: – Jeśli z dzisiejszego punktu widzenia ukrócenie władzy papiestwa, przejęcie Rzymu i zjednoczenie Włoch uznać za wydarzenia nieistotne, to ma pan rację. Skutki tamtej rewolucji wciąż jednak dają o sobie znać i wymagają przemyślenia. W filmie stanowią tło absolutnie fascynującego, uniwersalnego zagadnienia, jakim jest przymusowa reedukacja w celu stworzenia nowego człowieka.
Komuniści nazwali to inżynierią społeczną. Mieli się od kogo uczyć?
Naturalnie, gorliwe zaangażowanie, czyli ślepa wiara w ideologię, ma wiele wspólnego z religijnym zaczadzeniem. Zasada „cel uświęca środki” to woda na młyn działalności terrorystycznej. W latach 70. XX w. porwania i morderstwa nawet wysoko postawionych polityków Czerwone Brygady uznawały za skuteczne narzędzie, traktowały jak swego rodzaju misję. Zabójcy premiera Aldo Moro wierzyli, że racja stoi po ich stronie, działali jak inkwizytorzy. Może pan pamięta, że w zrealizowanym przeze mnie dramacie „Witaj, nocy” to oni okazują się w głębi duszy słabymi, bezwolnymi wykonawcami rozkazów swoich przywódców. A Moro jawi się jako człowiek nieustępliwy, konserwatywny, okazujący prawdziwe człowieczeństwo, które wraz z jego śmiercią przestało istnieć.
W „Porwanym” mamy odwrotną sytuację. Władza papieska jest nieustępliwa i silna, a słaby wydaje się żydowski chłopiec odebrany siłą rodzicom, poddawany przymusowo katolickiej indoktrynacji.
Historię brutalnego uprowadzenia i konwersji Edgarda Mortary poznałem dzięki książce napisanej przez prawicowego autora, broniącego papieskiego stanowiska.