Twarze blade ze wstydu
„Czas krwawego księżyca”: wielkie kino. Scorsese znów potrząsa sumieniami
Stany Zjednoczone mają wiele powodów, by odczuwać wstyd i skruchę. Jednak zbrodnie, o których mówi najnowszy film Scorsesego, nie mieszczą się w głowie. Rzecz dotyczy plemienia Osagów, pracowitej i pokojowo nastawionej społeczności zajmującej się od wieków polowaniami na bizony. Ich przodkowie zamieszkiwali obszar środkowej części kraju od Missouri, Kansas po Oklahomę aż do Gór Skalistych. Modlili się do Wah’ Kon-Taha – tajemniczej siły życiowej, która według nich przenikała słońce, księżyc, ziemię i gwiazdy. Siły milczącej i budzącej grozę, sprzyjającej na swój sposób poczynaniom plemienia. Mężczyźni malowali twarze i nosili pióropusze. Kobiety na ramiona narzucały koc i farbowały pasmo włosów pośrodku głowy na czerwono, co miało symbolizować drogę, którą słońce odbywa po niebie. Z pogardą odnosili się do zdobyczy cywilizacyjnych, uważając, że lasy i rzeki dają im wszystko, czego potrzebują. By zapobiec zagładzie, naród Osagów podpisał traktat z prezydentem Jeffersonem, oddając ponad 40 mln ha swoich ziem.
Na początku XX w. chciwi, cyniczni biali sąsiedzi – często pełniący funkcję prawnych opiekunów Indian – uknuli spisek, w wyniku którego Osagowie zaczęli masowo ginąć. Film jest głosem przeciwko rasizmowi, bezduszności, okrucieństwu skrywanemu pod maską ogłady. Obnaża i oskarża system niesienia pomocy ludziom bezgranicznie ufającym swoim wrogom. To hołd złożony kulturze i cierpieniu rdzennych Amerykanów, którzy nigdy się z tej traumy nie podnieśli.
Czarne złoto
Tempo zaskoczy niejednego fana twórczości autora „Wilka z Wall Street”. Lepiej nie spodziewać się lawiny dynamicznie montowanych scen. W trzyipółgodzinnym filmie Scorsese wraca do klasycznego stylu, spowalnia narrację, pozwalając sobie na głębszy oddech, stosuje długie panoramy przedstawiające m.