Kultura

Haniebna akcja wymierzona w Agnieszkę Holland i „Zieloną granicę”. PiS panikuje, celu nie osiągnie

Premiera „Zielonej granicy” z udziałem reżyserki Agnieszki Holland i twórców filmu Premiera „Zielonej granicy” z udziałem reżyserki Agnieszki Holland i twórców filmu Krzysztof Jarosz / Forum
Decyzja MSWiA, nakazująca przed seansami „Zielonej granicy” wyświetlać specjalny spot informujący o stanowisku rządowym w sprawie operacji hybrydowej wymierzonej w Polskę, jest jak dowcip z cyrku Monty Pythona.

Na kilkanaście godzin przed premierą nikt nic nie wie. Kina studyjne (o nich wspominał jedynie wiceminister Błażej Poboży) nie otrzymały żadnego, choćby w formie mailowej, potwierdzenia stosownej decyzji. Kiniarze nie wiedzą, jak się mają odnieść do ustnego rozporządzenia o seansach opatrzonych trzydziestosekundowym materiałem. Zero informacji na temat tego, kto go dostarczy i kiedy. W jakiej technologii będzie. Kina wymagają cyfrowego nośnika DCP, Digital Cinema Package – światowego standardu stosowanego w branży. I co jeśli placówki nie zastosują się do decyzji ministerstwa? Czy i jaka im grozi za to kara?

Akcja PiS wymierzona w dzieło Holland

Tymczasem zapowiedziany na czwartkowej konferencji prasowej spot można obejrzeć w sieci. Kilka ogólnikowych zdań wprowadza polityczny kontekst oraz chwali działania polskiego rządu mające na celu zapewnienie porządku i bezpieczeństwa na wschodniej granicy. – Kina samorządowe mogą się podporządkować i to pokazywać, ale prywatne? Bardzo wątpię – śmieje się jeden z dyrektorów takiej placówki w dużym mieście. Chyba że pod salami stać będzie policja, na co się nie zanosi. Pierwsze seanse mamy w piątek o 12, a przedpremiery, np. w Kinotece w Warszawie, już w czwartek wieczorem. Prawdopodobieństwo, że władza osiągnie swój cel, jest więc znikome.

Przypomnijmy, że cała ta akcja wymierzona jest w wysokiej klasy dzieło sztuki prezentowane niedawno w konkursie głównym festiwalu w Wenecji, gdzie film Agnieszki Holland uhonorowano Nagrodą Specjalną Jury. Nie chodzi o działalność siatki szpiegowskiej czy terrorystów zagrażających żywotnym interesom państwa, tylko o skromną, czarno-białą fabułę zrealizowaną przez wybitnie utalentowaną artystkę, która postanowiła upomnieć się o los ludzi ginących przy wschodniej granicy.

Ewa Siedlecka: Ten film wcisnął mnie w fotel

Jak „Ida”. To niegodne wolnego kraju

Spanikowany przed wyborami rząd najpierw rozpętuje kampanię nienawiści przeciwko filmowi, którego z wyjątkiem dosłownie paru wybranych krytyków nikt jeszcze nie widział. Później na podstawie zwiastuna i emitowanych w telewizji publicznej, wyciągniętych nie wiadomo skąd, urywków „Zielonej granicy” zabierają głos prominentni politycy (łącznie z prezydentem), wylewając wiadro pomyj na reżyserkę. Aż w końcu na chwilę przed premierą wiceminister spraw wewnętrznych obwieszcza, że film zostanie poprzedzony oficjalną rządową zajawką broniącą podległe mu służby, zapewniającą, jak wiele dobrego zrobiły one dla ratowania polsko-białoruskiej granicy przed szturmem rozwydrzonych imigrantów nasłanych przez armię Putina i Łukaszenki.

Najwyraźniej władza traktuje publiczność jak idiotów, którym trzeba narzucić interpretację podlaną propagandowym sosem. Podobny zabieg – niegodny wolnego kraju – próbowała osiągnąć, wprowadzając plansze przed seansami znienawidzonej przez prawicę „Idy” Pawła Pawlikowskiego. Skończyło się skandalem i Oscarem dla twórców.

Wraca wiara w kino

Odmienną strategię zastosował Kościół, udając przy premierze „Kleru” Wojciecha Smarzowskiego, że nic strasznego się nie dzieje, a problem pedofilii wśród hierarchów po prostu nie istnieje. Przemilczenie też nie przyniosło pożądanego skutku – film i tak obejrzało kilka milionów Polaków. Ale przynajmniej każdy mógł samodzielnie wyrobić sobie zdanie, co na ten temat myśleć.

Awantura wokół „Zielonej granicy” jest haniebna, kompromitująca i żałosna. Paradoksalnie przywraca jednak wiarę w kino. Filmowcy skarżą się na całym świecie, że nie traktuje się ich poważnie, że to, co robią, to mało wyrafinowana rozrywka, którą tylko czasami stać na odważną, wstrząsającą sumieniami prowokację. Więc gdy w końcu ją dostajemy, to zamiast irracjonalnego lęku, że rzeczywistość się zawali, bo zobaczymy np. polskiego żołnierza wahającego się, czy ma strzelać do bezbronnych istot – może warto się przy okazji zastanowić, w jakim my świecie żyjemy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama