Ma w sobie luz
Natasha Lyonne, aktorka niebanalna. „Jestem starą ćpunką, od razu wiem, kto ściemnia”
Natashę Biankę Lyonne Braunstein wychowały filmy i plany filmowe. W pierwszym, „Zgadze” w reż. Mike’a Nicholsa i ze scenariuszem Nory Ephron, zagrała jako siedmiolatka, partnerując Meryl Streep, Jackowi Nicholsonowi i Milošowi Formanowi. Na planie jednego z kolejnych korepetytorka pokazała jej „Czas Apokalipsy” Coppoli, pożyczyła „Jądro ciemności” Josepha Conrada i opowiedziała o André Bretonie i surrealistach – to ukształtowało młody mózg. Po latach, z typowym dla siebie mrocznym poczuciem humoru, zdiagnozuje swoją dysfunkcyjną rodzinę, nawiązując do pochodzenia matki, urodzonej w Paryżu w rodzinie węgierskich Żydów ocalałych z Holokaustu: „Ze strony ojca to Flatbush (część Brooklynu – red.), ze strony matki – Auschwitz”.
Nie przestawała grać nawet wtedy, gdy rodzina przeprowadziła się z Nowego Jorku do Izraela – zmieniła po prostu kinematografię na izraelską. Ani wtedy, gdy niedługo później rodzice się rozwiedli, a ona i brat wrócili z matką najpierw do Nowego Jorku, a potem wyjechali do Miami. Jako 16-latka wystąpiła we „Wszyscy mówią: kocham cię” Woody’ego Allena, co otworzyło jej drogę do kolejnych komediowych filmów, lepszych (jak „Slumsy Beverly Hills”, za który otrzymała dwie nominacje do Teen Choice Award) i gorszych (jak żenująca, ale i hitowa seria „American Pie”). Za zarobione u Allena pieniądze postanowiła się usamodzielnić, wynajęła mieszkanie i odcięła się od bliskich. Dziś za swoich właściwych rodziców uważa Norę Ephron, scenarzystkę, reżyserkę i pisarkę, oraz wokalistę i autora Lou Reeda. To ich śmierć opłakiwała.
Ukryta za włosami
Z prywatnej żydowskiej szkoły na Manhattanie wyleciała za handlowanie ziołem.