Przypadki Kieślowskiego
Tajemnicze archiwum Kieślowskiego. Co by było, gdyby te filmy nakręcił?
Irena Strzałkowska, zastępczyni dyrektora studia filmowego TOR, w którym „Dekalog” powstawał, przysięga, że nie pamięta, aby coś takiego kiedykolwiek czytała. Nawet Krzysztof Piesiewicz, współautor cyklu, bezradnie rozkłada ręce, niewiele mając na ten temat do powiedzenia. W świeżo wydanej biografii Katarzyny Surmiak-Domańskiej „Kieślowski. Zbliżenie” i w dwóch wcześniejszych nagradzanych publikacjach autorstwa Stanisława Zawiślińskiego, poświęconych zmarłemu 27 lat temu artyście, brak jakiejkolwiek wzmianki o zamiarze kontynuacji słynnego serialu.
W zakładce „niezrealizowane projekty” na stronach www.kieslowski.com.pl, zawierającej zdigitalizowany, lecz nie kompletny zbiór 26 pomysłów na filmy, których twórca „Trzech kolorów” nie zdążył nakręcić, liczącego 10 stron maszynopisu, o roboczym tytule „Dekalog, Jedenaście”, też nie ma. Być może tekst pojawił się w archiwum już po cyfryzacji dokonanej dzięki wsparciu MKiDN dziewięć lat temu (ostatnia aktualizacja miała miejsce przed trzema laty). To w każdym razie tłumaczyłoby, dlaczego żaden badacz dotychczas się nim bliżej nie zainteresował.
Jedenastka w tytule zapowiada tajemnicę. Trudno orzec, czy autorom scenariusza (firmują go nazwiska Kieślowskiego i Piesiewicza) chodziło o nawiązanie do fundamentalnego sporu religijnego między katolikami a resztą chrześcijańskiego świata dotyczącego podziału i treści przykazań. Jak wiadomo, biblijny Dekalog nie jest ponumerowany. Nie ma jasno wyznaczonych ram, które przykazanie jest pierwsze, drugie itd. Sugeruje to jedynie chronologia Księgi Wyjścia. Aktualny sens i obowiązującą kolejność narzucił Kościół, a spór od tysięcy lat dotyczy przede wszystkim przykazania uznawanego kiedyś za drugie – wyciętego przez katolików, zakazującego oddawania czci rzeźbom i obrazom przedstawiającym Boga i sacrum.