Akcja promocyjna rozpoczęła się rok temu opublikowanym w sieci zdjęciem z planu. Margot Robbie i Ryan Gosling, ucharakteryzowani na Barbie i Kena, w tonie różu i fluorescencyjnej zieleni, jeżdżą na rolkach po bulwarze. Obok piasek, w tle ocean. To fotka z gatunku tych, których nie da się nie zauważyć i zapomnieć, nawet jeśli temat Barbie i „Barbie” człowieka nie obchodzi.
Rok później róż w intensywnym odcieniu Barbiecore jest już wszędzie, podobnie jak logo firmy Mattel, producenta Barbie i współproducenta (razem z Warner Bros. Pictures) filmu o niej. Google na hasło związane z filmem zmienia logo na różowe i eksploduje różowymi gwiazdkami, hotele aranżują pokoje w stylu Barbie, popularne sieci spożywcze i modowe sprzedają zabawki, kosmetyki i ubrania inspirowane lalką i jej światem. Można już jeździć na rolkach z filmu, jeść różowe hamburgery, a nawet nabyć różowy grill. Kto żyw i świadom mechanizmów promocyjnych, próbuje płynąć na różowej fali. Jak politycy Lewicy, Katarzyna Kotula i Robert Biedroń, którzy opublikowali swoje zdjęcia z podpisami: „Ta Barbie walczy o legalną aborcję na żądanie” i „Ten Ken walczy o prawo do ślubu z drugim Kenem”.
Czasami wychodziło dość dwuznacznie, jak wtedy gdy Ikea hasłem „I wtedy wchodzi ona – cała na różowo” promowała... klepsydrę z różowym piaskiem. A konkurs na najdziwniejsze nawiązanie wygrałoby pewnie tyskie z postem ze zdjęciem dzierżących kufle piwa komentatorów sportowych Szpakowskiego i Borka i podpisami: „Oto lepsza para niż Kenneth i Barbara” i „W tej relacji plastiku nie uświadczycie”.
Film wszedł do kin 19 lipca, w Polsce dwa dni później, w weekend otwarcia zarobił na całym świecie 356 mln dol., pokonując „The Super Mario Bros.