Kultura

„Barbie” i „Oppenheimer”: zbawcy box office’u, zwiastuny zmiany

Kadr z filmu „Barbie” Kadr z filmu „Barbie” mat. pr.
Ubiegłego lata przychody z kin – wciąż niedomagających po pandemicznej izolacji – uratował Tom Cruise, nadlatując z długo oczekiwaną drugą częścią „Top Gun”. W tym roku podobną misję wypełniły Greta Gerwig, Margot Robbie i lalka Barbie, a swoje dorzucił Christopher Nolan.

Za wcześnie, by podsumować całe kinowe lato, lecz przez długi czas zapowiadało się niezbyt dobrze. Zawiodły – przynajmniej w kontekście finansowym – potencjalne hity. Superbohaterski „Flash” zarobił nieco ponad 260 mln dol. – w świecie blockbusterów to wystarczająco mało, by amerykańska prasa uznała film za jedną z największych bomb boxoffice’owych ostatnich lat. „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia” zarobił co prawda do tej pory ponad 350 mln dol., lecz to nie wystarczyło nawet na zwrot niebotycznych kosztów produkcji i promocji. Podobne wpływy ze sprzedaży biletów na animowane „Między nami żywiołami” również uznano za rozczarowanie. I nawet Tom Cruise nie przyszedł z pomocą: „Mission: Impossible – Dead Reckoning – Part One”, siódma część popularnej serii, ma już na koncie ponad 370 mln dol., lecz z punktu widzenia i producentów, i kin to znacznie poniżej oczekiwań. Część z tych filmów wciąż obecna jest na ekranach, więc będzie jeszcze powoli zarabiać, choć w tym przypadku powinno się raczej powiedzieć: odrabiać straty.

Letni box office ocaliła „Barbie”. Trochę się tego spodziewano – film Grety Gerwig był typowany do miana jednego z wakacyjnych przebojów, a zainteresowanie nakręciło dodatkowo zjawisko nazywane „Barbenheimer”, czyli fakt, że „Barbie” wchodziła na ekrany kin dokładnie w tym samym dniu co „Oppenheimer” Christophera Nolana. Zderzenie kolorowego widowiska z Margot Robbie w roli najsłynniejszej lalki świata oraz mrocznej, posępnej opowieści o narodzinach bomby atomowej miało memiczny potencjał, skrupulatnie wykorzystany nie tylko przez internautów, lecz także przez ekipy promujące filmy. Swoje dołożyły znakomite recenzje obu tytułów, a widzowie ruszyli do kin. I to tłumnie.

Czytaj też: 42 wcielenia Barbie. Co obejrzeć, zanim wybierzemy się do kina

Królowa Greta Gerwig

„Barbie” do końca pierwszego weekendu wyświetlania zarobiła na świecie 356 mln dol., bijąc przy okazji kilka kasowych rekordów. W samych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie weekend otwarcia oznaczał 164 mln dol. ze sprzedanych biletów – to najlepszy wynik w historii dla filmu wyreżyserowanego przez kobietę i jeden z trzech najlepszych wyników dla filmów, które miały premierę w lipcu (lepsze osiągnięcia zanotowały tylko „Król lew” w 2019 r. oraz „Harry Potter i insygnia śmierci, część 2” w 2011). Także w Polsce „Barbie” poradziła sobie świetnie: w weekend wybrało się na nią 493 tys. widzów, i jest to najlepszy tegoroczny wynik.

„Oppenheimer”, film poważniejszy, trudniejszy w odbiorze i – co w tym przypadku także istotne – znacznie dłuższy oraz opatrzony w USA kategorią wiekową R (co automatycznie zmniejsza liczbę widzów), również osiągnął niezły wynik finansowy. 180 mln dol. to wciąż za mało, żeby zwrócił koszty produkcji, lecz Nolan lepsze wyniki uzyskiwał wyłącznie ze swoimi filmami o Batmanie. (Polski dystrybutor „Oppenheimera” zwyczajowo nie upublicznia danych na temat sprzedaży biletów – będą szacowane później na podstawie raportów publikowanych przez wytwórnię Universal, dla której powstał film).

I choć efekt „Barbenheimera” może oznaczać znaczący spadek sprzedaży biletów w nadchodzących tygodniach – amerykańskie kina donosiły, że znaczący procent widzów kupował wejściówki na oba filmy w ten sam weekend – na korzyść obu tytułów działa kilka czynników. Przede wszystkim pozytywne opinie widzów: niezdecydowanych na wizytę w kinie prędzej przekona szum w mediach społecznościowych niż recenzje dziennikarzy, lecz w tym przypadku publiczność i krytycy są w pochwałach obu filmów raczej zgodni.

Po drugie – brak silnej konkurencji. Do końca wakacji nie szykuje się żadna premiera równej miary: ani oparte na grze komputerowej „Gran Turismo”, ani superbohaterski „Blue Beetle” nie będą raczej w stanie wywołać większego poruszenia wśród widzów. Można też spodziewać się, że „Barbie” i „Oppenheimer” dostaną drugie życie na ekranach kinowych późną jesienią, gdy zacznie się sezon typowania nominacji oscarowych.

Czytaj też: Po co Disney przerabia na filmy swoje animacje sprzed lat

Hollywood próbuje uciec Chinom

Premiery filmów Grety Gerwig i Christophera Nolana przyniosły oczekiwane ożywienie w box offisie, choć trzeba też zauważyć, że w tym roku wyniki finansowe wielkich produkcji nie wyglądają tak dramatycznie jak w pierwszych latach popandemicznych. Olbrzymim zastrzykiem był „Avatar: Istota wody” Jamesa Camerona, który premierę miał co prawda jeszcze pod koniec 2022, lecz jeszcze na początku tego roku przyciągał widzów przed ekrany i zarobił w sumie oszałamiające 2,3 mld dol. Z tegorocznych hitów największą popularnością cieszyły się „Super Mario Bros” (1,35 mld dol.) oraz superbohaterskie widowiska „Strażnicy Galaktyki vol. 3” (843 mln dol.) i „Spider-Man: Poprzez uniwersum” (675 mln), a także „Szybcy i wściekli 10” (718 mln, znacząco mniej niż najpopularniejsze filmy z całej serii).

Ale znacznie ciekawiej sytuacja wygląda w dalszej części tabeli tegorocznych hitów. Na piątym, szóstym i ósmym miejscu top 10 kasowych przebojów umościły się superprodukcje z Chin, odpowiednio: historyczny thriller „Full River Red” (673 mln dol.), „Wędrująca Ziemia 2” (604 mln dol.) i „Lost in the Stars” (512 mln). Warto zauważyć, że wyniki finansowe chińskich produkcji to zasługa niemal wyłącznie lokalnego rynku: to tytuły, które jeśli w ogóle trafiają do dystrybucji poza krajami azjatyckimi, to i tak mają minimalny globalny zasięg. A Chiny nie przestają oferować widzom kolejnych filmów: niemal każdy weekend to premiera nowej produkcji, z reguły deklasującej amerykańskie przeboje. Dziesiątkę tegorocznych hitów uzupełniają jeszcze „Mała syrenka” (556 mln dol.), „Ant-Man i Osa: Kwantomania” (476 mln) oraz „John Wick 4” (432 mln dol). Do tego zestawienia już w następny weekend dołączy bez wątpienia „Barbie”.

Czy dla Hollywood powinny płynąć z tego zestawienia jakieś wnioski? Przede wszystkim taki, że widownia czuje się zmęczona niekończącymi się franczyzami. Owszem, wśród hitów znalazły się kolejne filmy o Strażnikach Galaktyki i Spider-Manie, lecz każdy z nich jest raczej dowodem na to, że nawet na dobrze znany temat można nakręcić świeże, inteligentne i porywające widowisko. Tam, gdzie zabraknie inwencji, trzeba raczej spodziewać się albo klapy (jak w przypadku „Flasha”), albo wyników znacząco słabszych niż przed laty („Szybcy i wściekli”, „Ant-Man”, „Mission: Impossible”). Tłumy widzów na „Barbie” i „Oppenheimerze” mogą być zwiastunami zmiany, jaka w Hollywood będzie nieuchronna, także z powodu zaostrzającego się strajku scenarzystów i aktorów.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną