Kultura

Posypani artystycznym pyłem

materiały prasowe
Przez całe stulecia sztuka służyła głównie cieszeniu oczu. W XX w. stała się nieoczekiwanym, choć bardzo pożytecznym sojusznikiem producentów wszelkich dóbr i usług. Tak narodził się art branding, który dziś święci triumfy i ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Szczegółowo opisuje to w swojej nowej książce „Art branding 2” Igor Gałązkiewicz.
Fundacja Artystyczna Podróż Hestii Fundacja Artystyczna Podróż Hestii

Igor Gałązkiewicz jest również autorem określenia art branding i na co dzień wspiera wiele znanych marek w zrozumieniu, czym sztuka jest w biznesie. Jego doświadczenia w tym zakresie przebijają niemal z każdej strony książki „Art branding 2”. A przykładów dobrze (choć niestety również i źle) wdrożonego w działania firm art brandingu jest wiele.

Zaczęło się niewinnie, a nawet szlachetnie, od narastającego przekonania, że sztuka świetnie nadaje się do budowania wizerunku i prestiżu. Najpierw potężne firmy tworzyły własne kolekcje dzieł sztuki i sponsorowały zacne muzea. Ten trend, szczególnie popularny w USA, Niemczech, ale też w Szwajcarii czy Holandii, przybierał na sile jak alpejska lawina. Korporacyjne zbieractwo na poważnie zaczęło się pod koniec lat 50. XX w., by w latach 90. osiągnąć apogeum. Obliczono, że ponad połowa firm z listy „Fortune 500” ma własne kolekcje sztuki.

Według ekspertów znaczących zbiorów jest na świecie ok. 600–800, w tym kolekcje takich potęg jak bank JP Morgan Chase (30 tys. eksponatów) czy Deutsche Bank, który zebrał 57 tys. dzieł sztuki. Kolekcje korporacyjne wydawały się rozwiązaniem idealnym. Pozwalają efektownie udekorować własne siedziby, budują pozytywny wizerunek firmy, świadczą o dynamice, otwartości, nowoczesności i szerokich horyzontach. W Polsce lista firm, które postawiły na sztukę jest – niestety – dość króciutka. Wyróżnia się, działająca na kilku artystycznych frontach, Ergo Hestia (kolekcja, własny park rzeźby, prestiżowy konkurs, liczne wystawy i wydawnictwa o sztuce). Swoje kolekcje mają też niektóre banki, jak ING czy mBank.

A jednak z czasem spece od marketingu i promocji zauważyli, że wachlarz możliwości łączenia sztuki z marką jest dużo szerszy i – jak pisał Igor Gałązkiewicz w książce „Art branding” – „coraz więcej firm chce, by magiczny artystyczny pył obsypał ich wizerunek”.

Polityka 30.2023 (3423) z dnia 18.07.2023; Fundacja Artystyczna Podróż Hestii; s. 79
Reklama