Wakacje w lokacjach
Odrzutowcem z papieżem, pieszo z Tedem Lasso. Set-jetting, czyli wakacje śladami seriali
Z charakterystycznym dla siebie sarkazmem sprawę skomentował współtwórca „Czarnego lustra” Charlie Brooker. Akcja odcinka zatytułowanego „Loch Henry”, z mającego premierę w czerwcu szóstego sezonu serialu Netflixa, toczy się w malowniczym szkockim miasteczku nad brzegiem jeziora, sielanka, widoki pieszczą oczy. A jednak – jak zauważa zza baru syn właściciela miejscowego pubu – „wakacyjna atmosfera jak w hospicjum”. Powodem braku turystów jest makabryczna zbrodnia sprzed lat, która okryła miasteczko złą sławą. Co może ich sprowadzić z powrotem? Oczywiście serial typu true crime, badający dawną zbrodnię. A przy okazji dokumentujący naturalne piękno i walory turystyczne okolicy. „Ludziska obejrzą nas na swoich płaskich ekranach i zlecą się jak muchy do gówna. Ale z kasą. Mogę wam nawet wypożyczyć drona” – ekscytuje się pomysłem barman. I przypomina dokument o seryjnym mordercy kobiet („zjadł przy jednej z ofiar jej własne oko”): „Połowa tego filmu to były zapierające dech w piersiach ujęcia lasów, gór, pieprzonych wodospadów. Jak z katalogu. Mój kuzyn zarezerwował tam wakacje, tak mu się spodobało. Mówił, że były tam tłumy”.
Brooker ironizuje, ale turystyka do miejsc, które poznaliśmy dzięki filmowcom, set-jetting, to ponoć najgorętszy trend tego roku. Przynajmniej jeśli wierzyć badaniom przeprowadzonym przez korporację Expedia, właścicielkę licznych wyszukiwarek pomagających kompleksowo zorganizować podróż i wypoczynek. A także raportowi American Express, wedle którego 70 proc. przepytanych z pokolenia Z i milenialsów przyznało, że cel wyjazdu zaplanowało po zobaczeniu go w serialu. „Podróżnicy coraz częściej inspirują się popkulturą” – mówiła Bloombergowi Audrey Hendley, prezeska American Express Travel.