Kultura

Wypadki genewskie Krystiana Lupy. Miał być wielki spektakl, pozostanie wielki niesmak

Krystian Lupa Krystian Lupa Kornelia Glowacka-Wolf / Agencja Wyborcza.pl
Sprawa odwołania premiery „Les Émigrants” („Wyjechali”) według powieści W.G. Sebalda wywołuje emocje m.in. dlatego, że chodzi o spektakl z budżetem ok. 930 tys. franków. Koproducentami spektaklu są prestiżowe francuskie instytucje.

„Różnice w filozofii pracy pomiędzy reżyserem a dyrekcją teatru i ekipami technicznymi, których skutkiem były trudności komunikacyjne uniemożliwiające stworzenie spektaklu” oraz „powtarzające się naruszanie przez reżysera wartości teatru, które są zawarte w regulaminie pracowniczym, kodeksie postępowania i umowach podpisywanych przez teatr z każdym zespołem artystycznym” – tak dyrektorzy Comédie de Genève Natacha Koutchoumov i Denis Maillefer uzasadniają w oficjalnym komunikacie odwołanie premiery „Les Émigrants” („Wyjechali”) według powieści W. G. Sebalda, nad którą polski reżyser o światowej renomie Krystian Lupa pracował tam od marca.

Sprawa wywołuje emocje także dlatego, że chodzi o spektakl z budżetem ok. 930 tys. franków, czyli ok. 4,3 mln zł, i już niemal gotowy. Zabrakło zaledwie kilku prób technicznych. Koproducentami spektaklu, obok zapewniającego połowę środków teatru w Genewie, są prestiżowe francuskie instytucje: Festiwal w Awinionie (gdzie spektakl Lupy miał być pokazywany przez tydzień od 14 lipca) i paryski l′Odéon-Théâtre de l’Europe (pokazy od 11 stycznia do 4 lutego 2024 r.), a także Triennale di Milano, PCM/Cité du Théâtre w Montpellier i Maillon Théâtre de Strasbourg.

Obsada chce kontynuować pracę

W szwajcarskiej telewizji Koutchoumov, która wraz z Mailleferem kończy dyrektorską kadencję w Genewie w tym miesiącu, a szeroko reklamowany spektakl Lupy miał być jej ukoronowaniem, tłumaczyła: „Doszło do poważnego złamania zasad, to nie jest kaprys doświadczonych techników. Odwoływanie premiery jest straszne, to najgorsza decyzja, jaką może podjąć instytucja. Jednocześnie – możemy tworzyć, możemy wykraczać poza normy, ale mamy obowiązek słuchać naszych pracowników. Nie wymienia się techników jak chusteczki higieniczne”.

W odpowiedzi cała dziewięcioosobowa obsada „Les Émigrants” wydała własne oświadczenie, w którym domaga się kontynuowania pracy nad spektaklem: „Pragniemy wyrazić nasze silne pragnienie, aby ten spektakl istniał. Mamy szczerą nadzieję, że będziemy mogli kontynuować to artystyczne doświadczenie, które ma dla nas ogromną wartość, i zaprezentować publiczności spektakl, w który wierzymy”. Na łamach „Le Temps” decyzję dyrekcji nazwali jednostronną.

Lipcowe pokazy na festiwalu w Awinionie próbował ratować jego świeży szef Tiago Rodrigues, ale pokonały go „przeszkody finansowe, czasowe i logistyczne”, czyli niemożność znalezienia w krótkim czasie przestrzeni na ostatnie próby, środków na dokończenie produkcji i opłacenie nowej, francuskojęzycznej ekipy technicznej. Trwają gorączkowe prace, by odbyły się styczniowe pokazy w paryskim Odeonie, który, jak czytamy w oświadczeniu Rodriguesa, „rozważa wszelkie rozwiązania, które mają zapewnić pokojowe warunki tworzenia”.

Spór o obraźliwe słowa

Krystian Lupa własne oświadczenie wydrukował w „Libération”. Przywołał w nim dwie sytuacje, w których krzyczał i których się teraz wstydzi. Wcześniej przeprosił za nie zainteresowanych, a teraz przeprasza wszystkich. Lupa miał krzyczeć na tłumaczkę Agnieszkę Zgieb, zaprzyjaźnioną z reżyserem od lat współpracowniczkę i edytorkę francuskich książek o nim (i tłumaczkę na francuski oświadczenia Lupy). Oraz w reakcji na „niemożność rzucenia prostego światła szkicowego podczas próby”. Reżyser podkreśla, że nie używał obraźliwych słów.

I zaznacza, że widzi różnicę między krzykiem na współpracowników a „uporczywymi prośbami o prawidłowe wykonanie kompozycji światła, dźwięku i wideo (zawsze to robię) w celu uniknięcia późniejszych błędów technicznych” – to z kolei o sytuacji z pierwszej próby generalnej, odebranej przez ekipę techniczną jako naruszenie standardów pracy. „Uważam, że teatr, zapraszając zagranicznego reżysera, zaprasza go z jego metodą pracy, do której ekipy powinny przynajmniej spróbować się dostosować. Wszelkie sprzeczności zawsze można negocjować lub przedyskutować. Nie było żadnej takiej próby, żadnej komunikacji. Pierwszym krokiem był zjednoczony bunt, który całkowicie mnie zaskoczył i którego nadal nie rozumiem” – kończy Lupa.

W wywiadzie opublikowanym w „Le Monde”, podczas którego Lupa już znajdował się w domu w Krakowie, szerzej opisuje końcową fazę prób w Genewie, stresującą także dlatego, że wcześniej przeszedł ostry covid, przez co stracili tydzień pracy i musieli nadganiać. A „Les Émigrants”, jak każdy spektakl Lupy, ma skomplikowaną warstwę wizualno-akustyczną, co bywa wyzwaniem dla ekip technicznych. Z góry przeprosił współpracowników, że mogą go ponieść emocje i żeby nie brali tego do siebie.

„Myślę, że zespół techniczny, który nie chciał zmienić swojego sposobu pracy, zmusił do tego [odwołania premiery – AK] dyrektorów Comédie de Genève, pomimo prób uspokojenia sytuacji. Uważam tę presję za skandaliczną. Nie w stosunku do mnie, ale w stosunku do aktorów. Próbując mnie ukarać lub zmusić do przyjęcia ich metod, ci technicy absolutnie nie wzięli pod uwagę ogromnej pracy wykonanej przez innych partnerów. Powinni byli znaleźć sposób na zaatakowanie mnie i tylko mnie, bez wpływu na cały zespół artystyczny”. O pieniądzach podatników nie wspominając.

Lupa: Czasami posuwam się za daleko

Odnosi się także do rodzimego podwórka: „Dwa lata temu w Polsce odbyła się ogólna dyskusja na temat przemocy w teatrze. Dowiedziałem się, że niektórzy próbują zrzucić winę na mnie. Nie przyjąłem tego dobrze, ale wykorzystałem debatę publiczną, by zadać sobie pytanie. W pracy, którą wykonuję, a która jest trochę dziką pogonią, czasami posuwam się za daleko. W imię marzeń, które mną kierują, pozwalałem sobie na wyrażanie emocji lub formułowanie opinii w skrajny sposób, nie zdając sobie sprawy, że moja postawa może powodować cierpienie. Zawsze byłem zwolennikiem najwyższej szczerości. Wymagam jej od siebie i oczekuję jej od innych. Ale niewątpliwie jestem silną osobą, którą nie każdy jest. Kiedy to zrozumiałem, byłem bardziej ostrożny. Jak możemy mówić prawdę, nie raniąc ludzi? Ta refleksja jest konieczna.

To uświadomienie sobie pozwoliło na to, że praca nad »Imagine« [koprodukcja Teatrów Powszechnych w Warszawie i Łodzi, premiera w ubiegłym roku – AK] przebiegała w niesamowitej harmonii, zarówno z ekipą techniczną, jak i aktorami. Byliśmy z tego powodu niezwykle szczęśliwi, wszyscy czuliśmy, że to właściwa droga. Kiedy przyjechałem do Genewy, chciałem ponownie doświadczyć tej samej harmonii, ale nie udało mi się. Myślę, że po złapaniu covida wpadłem w krytyczny stan psychiczny. Kończył mi się czas, moje nerwy były zszargane, a do tego potrzebna jest stabilność, dyscyplina i dobry stan psychiczny. To elementy, które zależą nie tylko ode mnie, ale także od ogólnej atmosfery. A jednak czułem, podobnie jak aktorzy, natychmiastową wrogość wobec mnie ze strony genewskiego zespołu technicznego”.

W Polsce wypadki genewskie Lupy wywołały krótką, środowiskową facebookową dyskusję na temat różnic w podejściu do teatralnej pracy między naszym krajem a Europą Zachodnią. Krystian Lupa, 79-letni nestor i największa gwiazda naszego teatru, stał się w niej symbolem polskiej odwiecznej folwarczności, każącej ustalać hierarchie i pozwalającej obcesowo traktować tych stojących niżej. Obyśmy tylko potrafili się uczyć na błędach. Cudzych i własnych.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną