OIOM polski
„Jezus umarł w Polsce”. Mikołaj Grynberg: Napisałem książkę, żeby nie dało się powiedzieć, że tego nie ma
JUSTYNA SOBOLEWSKA: – Dlaczego zdecydowałeś się napisać książkę o granicy białoruskiej? Do tej pory zajmowałeś się tożsamością żydowską.
MIKOŁAJ GRYNBERG: – Pierwszy raz w swojej pisarskiej historii miałem poczucie misji. Zaprosili mnie. Przyjechałem tam w grudniu 2021 r., powiedzieli: siadaj, i zaczęli mówić. Wylały się opowieści. Jak wróciłem stamtąd za pierwszym razem, czułem, że nie dam rady tego opowiedzieć, że nie starczy słów. Potem się okazało, że formuła rozmowy jest najlepsza. Postanowiłem, że dam głos osobom, które ratują ludzi. Tak powstała książka „Jezus umarł w Polsce”. Pierwszy raz czułem, że jestem w roli reportera. Wiele osób uważa, że na granicy już od dawna nic się nie dzieje. Jedyny sposób, żeby móc z nimi rozmawiać, to dać im książkę i powiedzieć: tam w środku wszystko jest. Jeden z moich bohaterów nosi w portfelu zdjęcie ludzi, których spotkał w lesie, i pokazuje innym jako dowód, że uchodźcy naprawdę tam są. Napisałem książkę, żeby nie dało się powiedzieć, że tego nie ma. Ci, którzy ratują, są najbardziej osamotnieni na świecie. Zostali porzuceni przez nas wszystkich.
I płacą za to ogromną cenę…
Ich rodziny płacą wielką cenę. I nasz kraj zapłaci tę cenę, bo to będzie kolejny wstyd na dekady. Mogliśmy pomagać i nie robiliśmy tego. Oni będą kiedyś bohaterami. Znowu nie będzie można mówić, że Polacy robili coś złego – będzie się mówiło, że takich jak oni, moje bohaterki i bohaterowie, był cały kraj. Nie będzie można mówić o tym, że nie pozwalaliśmy ludziom wyjść z naszego lasu, że krzywdziliśmy, wyrzucaliśmy ich za granicę, polowaliśmy na nich. Z tym Polska nie będzie umiała się skonfrontować, więc okaże się, że wszystkich ratowaliśmy.
Jest odpowiedź: bronimy granic naszego państwa, nie można wpuszczać, to niebezpieczne.