Muzeum nieludzkości
„Już nie żyjesz” wreszcie ukazuje się po polsku. Ta książka jest jak muzeum nieludzkości
To w Wieluniu zaczęła się druga wojna światowa. Atak na Wojskową Składnicę Tranzytową na Westerplatte nastąpił wprawdzie nieco wcześniej, ale od godziny rozpoczęcia obu tych ataków istotniejsza jest ich odmienna natura. Cel szturmu niemieckich oddziałów, jak i ostrzału z pancernika „Schleswig-Holstein” stanowił jednak obiekt wojskowy, w dodatku – ufortyfikowany, obsadzony regularnym polskim wojskiem. Wieluń zaś był bezbronnym kilkunastotysięcznym miastem. Właśnie tam, między świtem a wczesnym popołudniem 1 września 1939 r., wojna pokazała swoje nowe, by nie powiedzieć, nowoczesne, prawdziwe i apokaliptyczne oblicze.
Zbombardowanie Wielunia oznaczało zrównanie cywila z żołnierzem, okopów, bunkrów czy koszar z kamienicą, szkołą i kościołem. Co więcej, nie oszczędzono w Wieluniu nawet szpitala. Zrzucono bomby na boisko szkolne i bursę. Obrócono w ruinę starówkę. Niemieckie samoloty ostrzeliwały ponadto miasto i jego mieszkańców z broni pokładowej. Oczywiście nieprzypadkowo rozpoczęto nalot w porze snu. Agresorom chodziło bowiem nie tylko o niszczenie i zabijanie, ale również o sterroryzowanie tych, których zabić się nie udało, wywołanie chaosu, sianie przerażenia. Plan się powiódł. W opublikowanej w 1962 r. pracy Barbary Bojarskiej zatytułowanej „Zniszczenie miasta Wielunia w dniu 1 września 1939 r.”, w której historyczka zamieściła relacje świadków tej zbrodni, można przeczytać: „(…) rozszalało się piekło. Rynek i otaczające go budynki przedstawiały straszny widok. Domy płonęły. Wszystkie gmachy publiczne były w gruzach. Wszystko uciekało z tego piekła”.
Testowane w koloniach
Wieluń to początek wojny bezwzględnej i totalnej, takiej, w której używa się najnowszej techniki wojskowej i nowatorskich strategii, by unicestwić jak najwięcej wrogów, a przez wroga rozumie się każdego, bez względu na płeć, wiek i potencjał bojowy, oraz wszystko, co go w sensie materialnym otacza.