Kultura

Bilety na koncert… tylko z dźwiękiem, bez wizji. Ktoś się skusi?

Widownia na koncercie Metalliki Widownia na koncercie Metalliki Gavriil Grigorov / TASS / Forum
Live Nation wprowadziło na koncert The Weeknd pulę biletów „brak widoku – tylko dźwięk” na miejsca znajdujące się... za sceną. Gigant wzbudza kontrowersje, ale i przypomina o swoich monopolistycznych praktykach na całym świecie.

W tym roku – pierwszym od trzech lat, gdy można być pewnym co do tego, jak będzie wyglądał sezon koncertowy – kalendarz imprez jest już wypełniony po brzegi. Największym skupiskiem światowych artystów będzie warszawski PGE Narodowy. Od czerwca do lipca zagrają na nim Red Hot Chilli Peppers, Beyoncé, Imagine Dragoni, Harry Styles czy The Weeknd. Co łączy te występy? Ich organizatorem jest Live Nation.

Bilety sprzedają się jak świeże bułeczki. Pojawiają się dodatkowe koncerty (doszła druga data Beyoncé), poszerzana jest też oferta. W ostatnich dniach na koncert kanadyjskiego wokalisty i producenta The Weeknd pojawiły się w sprzedaży bilety w cenie 221–251 zł (dotychczasowe, standardowe, oscylowały od 299 do 1666 zł). Sęk w tym, że są to bilety z adnotacją „brak widoku – tylko dźwięk” na miejsca znajdujące się... za sceną.

Ogłoszenie wywołało w sieci oburzenie: gigant koncertowy, który kontroluje większość rynku, postanowił spieniężyć maksymalną liczbę miejsc. Owszem, pojawiły się argumenty, że z tańszej oferty mogą skorzystać osoby niedowidzące i niewidome. A jednocześnie kontrargumentem dla nich była wątpliwa akustyka obiektu. Tak jak często ludzie w ostatnich rzędach widzą artystów na scenie, ale słyszą dźwięk koszmarnej jakości, tak samo trudno o pewność, że w przypadku biletów „tylko dźwięk” będzie de facto dobrze słychać.

Ceny biletów na The WeekndArch. pryw.Ceny biletów na The Weeknd

Czytaj też: Koncerty. Iluzja bezpieczeństwa

Live Nation łączy siły z Ticketmaster

Problem jest nieco szerszy. Obecny nie tylko w Polsce, ale i chociażby w Stanach Zjednoczonych, gdzie od kilku lat trwa dyskusja na temat praktyk Live Nation (nazywanej przez wielu Evil Nation ze względu na swoje monopolistyczne praktyki) i portalu Ticketmaster, którzy razem kontrolują rynek koncertowy i sprzedaż biletów.

„Kiedy firma posiada zbyt duży udział w rynku, (...) w łatwy sposób ustala ceny rynkowe, kontroluje płace, ustala warunki i nie oferuje nic więcej niż »weź to lub zostaw« tym, którzy faktycznie tworzą produkt, od którego zależą ich zyski”, napisał w swoich mediach społecznościowych w styczniu zespół Deerhoof.

Krytyka Ticketmastera nie jest niczym nowym – zespoły takie jak Pearl Jam i Pixies eksperymentowały przez lata z próbą odcięcia ich zależności. Temat wrócił po tym, jak w listopadzie firma wstrzymała sprzedaż biletów na koncerty Taylor Swift „ze względu na niezwykle wysokie obciążenie systemów biletowych”. Fanów taka argumentacja nie przekonała, za to coraz częściej zaczęły pojawiać się oskarżenia o monopol. Podobna sytuacja kontroli nastąpiła w momencie, kiedy słuchaczki i słuchacze po oskarżeniach o napastowanie seksualne przez lidera Arcade Fire domagali się zwrotu biletów, co Ticketmaster skutecznie blokował.

Licencja na monopol

Live Nation i Ticketmaster połączyły siły ponad dekadę temu pod nazwą Live Nation Entertainment. Obawy co do monopolizacji i wzrostów cen za bilety urosły już wtedy – wśród przeciwników były organizacje konsumenckie, sprzedawcy biletów, ale też członkowie Kongresu USA. Przed fuzją zwrócono się do departamentu sprawiedliwości o jej uniemożliwienie, ten jednak na to pozwolił.

Kiedy sprawa wróciła w listopadzie, członkowie wydziału antymonopolowego w departamencie sprawiedliwości skontaktowali się z klubami muzycznymi, sprzedawcami biletów, pytając o praktyki Live Nation. Prezydent Joe Biden ogłosił, że chce się rozprawić z opłatami transakcyjnymi, powszechnymi w internetowych sklepach z biletami. Z kolei Alexandria Ocasio-Cortez napisała na Twitterze, że „Ticketmaster to monopol, a jego fuzja z Live Nation nigdy nie powinna mieć miejsca”.

Sama spółka skomentowała sprawę dosyć dyplomatycznie: „Branża promocji koncertów jest wysoce konkurencyjna, a kierownictwo artysty ma kontrolę nad wyborem zespołu promującego. Popyt na rozrywkę na żywo wciąż rośnie, a liczba promotorów współpracujących z artystami, którzy pomagają im nawiązać kontakt z fanami poprzez występy na żywo, jest większa niż kiedykolwiek. Departament sprawiedliwości sam dostrzegł konkurencyjną naturę biznesu promocji koncertów w czasie fuzji Live Nation–Ticketmaster. Ta dynamika nie uległa zmianie”.

W 2019, ostatnim roku niedotkniętym pandemią, Live Nation zorganizował ok. 40 tys. wydarzeń na całym świecie i sprzedał 485 mln biletów za pośrednictwem Ticketmaster. Firma ma ponad 100 menedżerów pracujących z ponad 450 artystami.

Czytaj też: Czas wirtualnych koncertów

Opłaty transakcyjne większe niż cena biletu

W Stanach Zjednoczonych połączenie sił Live Nation i Ticketmaster spowodowało, że kontrolują większość klubów muzycznych, ale też sprzedaż biletów na organizowane w nich koncerty. Również w Polsce nie uda się kupić biletów na organizowane przez nich koncerty inaczej niż przez ten serwis.

Ten monopol wpływa na ceny z powodu kosztów transakcji. Bo oczywiście koszty biletów rosną, przez ostatnie trzy dekady niemal trzykrotnie. Ale – co szczegółowo omówiono w programie „Last Week Tonight” – opłaty transakcyjne są często tak wysokie, że wynoszą nawet ponad 70 proc. ceny biletu.

Kilka przykładów. Bilety na Red Hot Chilli Peppers kosztują od 195 zł (ostatnie rzędy na trybunach), przez 395 zł (miejsca stojące na płycie) czy 635 zł (wcześniejsze wejście), po 1380 zł (bilet Platinum). Bilety na Beyoncé wahają się od 161 zł do 2041 zł. Bilety na Metallikę wynoszą od 259 zł na trybunach po 1629 za miejsca stojące w Snake Pit („Gnieździe Węży”) – miejscu w centralnym punkcie sceny, dookoła którego grają muzycy, co umożliwia zobaczenie ich z bardzo bliska. Są jeszcze pakiety VIP: na autorów „Californication” od 1264–1638 zł, na koncert Amerykanki – 14 266 zł.

Ceny biletów na koncert Taylor Swift (źródło: „The Hustle”)PolitykaCeny biletów na koncert Taylor Swift (źródło: „The Hustle”)

Koszty biletów zestawione z opłatami transakcyjnymi przygotował magazyn „The Hustle”. Z samych opłat na Twitterze zażartował pisarz i poeta Michael Harriot. W Polsce na razie widnieje informacja, że ceny biletów zawierają opłaty serwisowe, więc trudno dokładnie sprawdzić, ile wynosi koszt biletu, a ile prowizji.

Dominacja Live Nation w branży uczyniła ich niepodważalnymi graczami na rynku. Z jednej strony można biletów po prostu nie kupować, kontestując sytuację. Ale czy to cokolwiek da? Nawet bilety z opcją „tylko dźwięk” wyprzedają się ekspresowo. Warto się zastanowić, kogo tak naprawdę wspieramy, kupując bilety na koncert gwiazd mainstreamu, ale też jak wpływa to na lokalny sektor kultury, który po pandemii i wzroście cen nie jest w łatwej sytuacji. A przecież właśnie tam bez większych problemów kupimy bilety, zasady transakcji będą bardziej transparentne, bez ryzyka horrendalnych opłat transakcyjnych. No i mamy gwarancję lepszego dźwięku niż na stadionie. A nawet widoczności.

Czytaj też: Bilety też drożeją. Kultura walczy z pandemią i inflacją

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną