Mogę się rozpędzić
Bovska dla „Polityki”: Nie tylko chłopaki mają prawo sobie pochuliganić
MIROSŁAW PĘCZAK: – Kiedy wydawałaś swoją pierwszą płytę, byłaś nie tylko debiutującą piosenkarką, autorką piosenek i kompozytorką, ale też profesjonalną ilustratorką i graficzką. Rynek muzyczny był i jest bardzo trudny dla debiutantów, nie było żadnych wątpliwości?
BOVSKA: – Oczywiście miałam je jako debiutantka, w takiej sytuacji byłoby czymś dziwnym ich nie mieć. Natomiast nie miałam wątpliwości co do własnych marzeń i pragnienie pisania piosenek i publikowania ich w takiej formie, w jakiej ja to sobie wyobrażam, było planem, który chciałam zrealizować.
Kiedy powstawały twoje pierwsze piosenki?
Płyta wyszła w 2016 r., ale niektóre piosenki, które się na niej znalazły, były pisane wcześniej – w 2013, a nawet w 2010 r., kiedy byłam na studiach. W czasie gdy powstawały, nie miałam pojęcia o rynku muzycznym i uczyłam się na własnych błędach. Najważniejsze było pragnienie tworzenia swojej muzyki, nawet nie śpiewania piosenek, ale ich tworzenia. Śpiewanie było raczej konsekwencją tego, że chciałam je pisać. No i byłam po akademii muzycznej, więc miałam poczucie, że to jest mój świat. Tyle że akademia to był świat muzyki klasycznej i on rządzi się innymi prawami niż ten, w którym jestem teraz, a którego reguł musiałam się uczyć od początku. Aby to się udało, trzeba było spotkać odpowiednie osoby i kimś takim był Jan Smoczyński, producent moich trzech albumów („Kaktus”, „Pysk” i „Kęsy”). Jaś był jedną z pierwszych osób, które coś w tych moich piosenkach usłyszały, i chciał się nad nimi pochylić. Zajął się produkcją, aranżacją, pisaliśmy razem.
Twoja muzyka trafiła do serialu TVN „Druga szansa” – co to dla ciebie znaczyło?
To było superważne.