Kultura

Na to żaden fantasta nie wpadł. Sztuczna inteligencja kontra… magazyn literacki

Amerykański magazyn „Clarkesworld” musiał zamknąć swoje skrzynki przed autorami, bo zalała je fala tekstów generowanych przez sztuczne inteligencje. Amerykański magazyn „Clarkesworld” musiał zamknąć swoje skrzynki przed autorami, bo zalała je fala tekstów generowanych przez sztuczne inteligencje. Kaitlyn Baker / Unsplash
O ironio, tego akurat żaden twórca fantastyki naukowej nie przewidział. Amerykański magazyn „Clarkesworld” musiał zamknąć swoje skrzynki przed autorami, bo zalała je fala tekstów generowanych przez sztuczne inteligencje. Co to oznacza dla ludzi pióra?

Nawet wśród miłośników i miłośniczek fantastyki nazwa „Clarkesworld” niekoniecznie budzi jakiekolwiek skojarzenia (poza Arthurem C. Clarkiem, ale to akurat chybione). Internetowe pismo działa już jednak blisko 20 lat i jest jednym z najważniejszych na amerykańskim rynku. Publikowali i za publikowane w nim teksty nagrody zdobywali m.in. Catherynne M. Valente, N.K. Jemisin, Kij Johnson, Suzanne Palmer, Sam J. Miller, Peter Watts, Jeff VanderMeer, Nnnedi Okorafor, Ken Liu czy Michael Swanwick.

Sztuczna inteligencja żąda wierszówki

To Neil Clarke, założyciel i redaktor naczelny „Clarkesworld”, może być nazywany ojcem chrzestnym ogólnoświatowej popularności fantastyki z Chin w ostatnich latach. To z jego, oraz Kena Liu, inicjatywy w Stanach zaczęły ukazywać się opowiadania autorów i autorek zza Wielkiego Muru, co ostatecznie doprowadziło m.in. do publikacji głośnego „Problemu trzech ciał” Liu Cixina i jego kontynuacji. Cixin jako pierwszy nie-Amerykanin otrzymał nagrodę Hugo za najlepszą powieść (wraz z tłumaczem Kenem Liu). Podbił również serca polskich czytelników i czytelniczek – wydawnictwo Rebis już jakiś czas temu chwaliło się, że sprzedaż jego książek nad Wisłą przekroczyła 100 tys. egzemplarzy.

Niedawno jednak Neil Clarke zetknął się z czymś, z czym nawet on – redaktor pisma fantastycznego – nie miał dotychczas do czynienia. Został zaatakowany przez tabuny sztucznych inteligencji głodnych... wierszówek.

Żeby zrozumieć zamieszanie wokół „Clarkesworld”, należy wiedzieć, że choć oficjalnie półprofesjonalne, pismo oferuje pisarzom i pisarkom wynagrodzenia. I to wcale nie głodowe – można rzec, że rynkowe. A ponieważ w Stanach, inaczej niż w Polsce, podobnych publikacji jest więcej, nie brakuje osób, dla których pisanie krótkich tekstów beletrystycznych to coś na kształt kariery, a przynajmniej miłego dodatku do domowego budżetu.

Pismo Clarke’a, jako uznane i wypłacalne, trafiało więc regularnie do zestawień-poradników typu „10 kroków, by utrzymać się z pisania beletrystyki”. Co jeszcze do niedawna nie było problemem. Aż pewna grupka „przedsiębiorczych” ludzi stwierdziła, że skoro sztuczna inteligencja potrafi generować teksty, to można ją wykorzystać, by stworzyć własne „fabryki” opowiadań i wkładając minimalny wysiłek, załatwić sobie dodatkowy dochód.

Czytaj też: Byli kryminaliści. Popularni autorzy idą w fantastykę

ChatGPT powieść napisze

20 lutego, po raz pierwszy od 2006 r., kiedy „Clarkesworld” powstało, redaktor naczelny musiał zdecydować o zamknięciu skrzynek mailowych, na które autorzy i autorki mogli słać swoje teksty. Powód? Powódź opowiadań generowanych przez SI.

Ilustrując swoją decyzję, Clarke zamieścił grafikę z zestawieniem banów, które „rozdał” osobom przesyłającym zgłoszenia na jego skrzynkę. Zazwyczaj było to kilkanaście do kilkudziesięciu osób miesięcznie. W grudniu liczba skoczyła do ok. 50. W styczniu do ponad 100. W lutym – ponad 500. ChatGPT, czyli najnowsza komercyjna sztuczna inteligencja do generowania tekstu, został uruchomiony pod koniec listopada ubiegłego roku.

Konsekwencje takich praktyk mogą być poważne. Neil Clarke zwraca uwagę, że jako redaktor jest w stanie rozpoznać, które teksty zostały napisane przez SI (wspomina, że są pewne charakterystyczne „oznaki”, choć ich nie zdradza – z oczywistych względów). Problemem staje się jednak liczba takich zgłoszeń – w zalewie giną te prawdziwe. Tymczasem praca redaktorek i redaktorów, którzy zajmowali się selekcją tekstów literackich, już wcześniej nie była łatwa – by „dogrzebać się” do czegoś wartego druku, należało przebić się przez dziesiątki czy setki zgłoszeń. Teraz mogą ich być nawet tysiące.

Teksty nadsyłane na skrzynki mailowe to nie tylko chleb powszedni niszowych magazynów literackich, ale też wydawnictw czy prasy. Autor niniejszego tekstu debiutował w „Polityce”, ponieważ zgłosił się na skrzynkę redaktorki Sobolewskiej i zaproponował tekst.

Czytaj też: Ten felieton został napisany przez sztuczną inteligencję

Wypociny SI

Zalew „wypocin” sztucznych inteligencji, nawet jeżeli takie teksty będą do rozróżnienia od pisanych przez ludzi, może realnie doprowadzić do paraliżu pracy redakcji i wydawnictw. W efekcie zaś do wzniesienia starych barier dla osób pragnących publikacji – może znów trzeba będzie przesyłać papierowe wydruki, osobiście zanosić je do wydawców, a może zostaną wprowadzone choćby symboliczne opłaty za zgłoszenie (coś takiego już sugerowanego „Clarkesworld”). Tylko że „symboliczność” kwoty zależy od punktu siedzenia (czyt. głębokości portfela).

Organizatorzy i organizatorki Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, przyznawanej najlepszym polskim opowiadaniom i powieściom fantastycznym, już jakiś czas temu wprowadzili opłatę 5 zł za możliwość oddania głosu na nominacje. Celem było wyeliminowane głosowania „hurtowego” przez ludzi. Wychodzi jednak na to, że przy okazji udało się wznieść mur przed szturmem sztucznych inteligencji.

Wiele osób boi się, że SI wkrótce będzie tak dobra, że zastąpi osoby twórcze, bo zacznie np. pisać opowiadania czy powieści lepsze niż te tworzone przez ludzi. Tyle że do tego jeszcze daleko. O ile to w ogóle możliwe. Należy się jednak również bać SI, która będzie pisać słabo, ale tak dużo, że to, co dobre, zginie w szumie generowanego przez algorytm chłamu.

Czytaj też: Fantastyka afroamerykańska

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną